sobota, 19 lutego 2022

511

 W pracowni mam ciepło, za co dziękuję.Wiatr za oknem porażający.

Trzymam się , chociaż nie jest mi łatwo.

Mam jeszcze kilka dobrych projektów do pokazania i trochę ważnych spraw do omówienia.

Co do projektów, to jeżeli ktoś się oburzył tą moją imaginacją parku rzeźby, to raz jeszcze przepraszam.

Trochę mam niekomfortową pozycję do pisania , bo tak bardziej dla ciepła, skuloną, że chyba na tym krótkim info, skończę.


poniedziałek, 14 lutego 2022

510

 Na marginesie.

Uznając, że będzie mi trudno tej nocy nie zamarznąć, to postanowiłam przesiedzieć ją w płaszczu. Jest jakaś idea takiej "zabawy" w cieplo-zimno i nie jest to po to żeby mi było lepiej żyć i pracować. 

Przeszło dwadzieścia pięć lat temu zamiast nienajgorzej wyglądającej czterdziesto-paro latki,która założyła sobie, że będzie tak pracować, by pomóc najbliższym, zaczęłam zamieniać się w totalnego destrukta.

Straciłam wygląd, sylwetkę, totalnie siadł mi układ hormonalny ze wszystkimi efektami specjalnymi.

Jednym słowem chodząca potworność, która pracowała jak szalona, ale pomału oddalała od bliskich i znajomych, widząc jaką zaczyna budzić odrazę. Próbowałam zrozumieć ten swój stan, ale nie umiałam. To ćwierćwiecze moich zmagań teraz tu wyprowadzam organizm na "prostą". 

To historia roku ostatniego, który wcale niełatwy dla mnie, ale impulsem dał wiedzę o tym co ważne. Powtarzam, nikt mi nie podpowiedział o tej wodzie, To był impuls, więc nie ma co traktować tego jako jeszcze jednego dobrodziejstwa ze strony.

Jest mi trudno i z tym się pogodzić .

" O co ty jeszcze walczysz ?" tak mnie kilka lat temu zapytała jedna z koleżanek.

Nie, nie po to, by błyszczeć na salonach prezentując swoją sztukę. 

Są rzeczy od niej ważniejsze. i jakoś z tym sobie muszę poradzić, chociaż to niełatwe.

Lepię tę pracownię, bo jeszcze coś chcę tu zrobić. Wyrzucam sobie, że to legowisko jakoś mi się wymknęło spod kontroli i "zabawa" w ciepło- zimno zrobiła się groźna. Żeby iść i kupić kawałek imbiru i leczyć te nerki, które przestały pracować , to muszę założyć jakieś buty, co dziś mi się nie udało na zbyt opuchnięte stopy. Będę próbować jutro....

A myślę,że są miejsca i głosy: "futony, śmutoy  ,czego to się dziadom zachciewa?, a niech łazi po śmietnikach i szmat sobie nazbiera... Tu mi się przypomniało ten koc oranżowy czyściutki, uprany, tego tego  co go znalazłam nieopodal tego schroniska na Szwedzkiej...A jaka to była wełna...Nie miałam żadnego schowka, ale jakbym wsiadła na rower i zawiozła na dworzec i tam do schowka, to może potem znalazła bym lepsze ręce niż ten dziadowski skład w schronisku.

I tak " dopisałam" się do 3 nad ranem. Zatem za 8 godzin otworzą sklep, a do tej pory kolejny kubek z ciepłą wodą coby zmusić nerki by podjęły pracę.Kaszel to ja mam nie covidowy, tylko to jest odnerkowy obrzęk płuc 

Zbyt wiele było tych incydentów z ekstremalnym zimnem i jakoś się ratowałam z różnych stanów zapalnych. Dziś jest groźnie, ale "Dum spiro spero"


P.S.

Ten film, o którym mówiłam to" DORFMAN".



509

 Niewyspana, bo dopiero jak będę miała ten futon, to się prześpię i zmarznięta, bo już o 6.30 szłam do Żabki po wodę i chrupki dla kota. I było tu kilka ciepłych godzin i w sobotę...Myślałam, że i dziś się zacznie ocieplać, a tu już po południu i nawet jakby chłodniej. Tak się cieszyłam, że pozbywam się z dnia na dzień bardziej tych toksyn z organizmu, że temat opanowałam, a te inne zawiesiłam. Tymczasem jak się nie dopracuje własnych warunków tak by było wszystko pod kontrolą, to trzeba się liczyć z różnymi "gestami". Zimno mnie zdruzgotało . Ten czyjś, realizowany od pół roku, w kontrze do mojego, scenariusz miał duże szanse powieść się.  Po jednej stronie i sporo energii, żeby zgnoić, a po drugiej ja, taka jeszcze w trakcie, z tą jedną potrzebą, żeby właśnie zgnoić się nie dać.

                                  *****

Nie bardzo mi się chce wracać do historii kolejnego upiornego zimna, czyli Ważnych Młynów.. Było i lato, bo wtedy właśnie tam pojechałam. Napakowana tym warszawskim syfem, czułam, że tylko na wsi odzyskam trochę zdrowia...Cztery godziny pociągiem do Częstochowy, potem z godzinę autobusem i jestem w Ważnych Młynach.

W Warszawie nawet nie zaczęłam zbierać dokumentów do emerytury,  Tak mnie w tempie pogonili.              

              To tak trochę tytułem wstępu, C. d. n. jak się trochę ogrzeję.

piątek, 11 lutego 2022

508

 Po roku, a tym razem pod kontrolą, mój organizm uporał się z alergią . Pozbył się toksyn z całym ich " dobrodziejstwem inwentarza" .

Na przestrzeni ostatnich 10 lat takie doświadczenie przeżywam po raz drugi, tylko że tamto pierwsze działo się jakby bezrefleksyjnie , Ot, tak mi się wydawało, że to tylko dlatego, że nie żyję w warszawskim smogu.

To doświadczenie z Międzyborowa. 

Nie będę tu dłużej o tych problemach ze zdrowiem i tylko tyle, że dzisiejsze doświadczenia, coraz bardziej stabilizujący się stan organizmu jest warunkiem podstawowym, żeby móc poradzić sobie z innymi tematami.

Tu już nie ma żadnego "dalej" w sztuce. To co mam do skończenia w miarę materiałowych możliwości, wykańczam.

Nie bywając w Warszawie, a to z z przyczyny przeziębienia i efektów specjalnych tegoż, bo ani katar, ani nawet lekki kaszel nie pozwalają na podróżowanie, a to z programowo unikaniem tych eskapad, bo organizm osłabiony...

Jednym słowem to się wszystko w czasie zawiesiło.

Są inne supły i  pracuję nad rozwiązaniem. Kontuzja stopy i konsekwencje. Są chwile, że mam wrażenie utraty kontroli nad wydarzeniami tego minionego roku.  Z determinacją pozamykać bieżące sprawy i wypracować jakiś program . który nie będzie takim jakby "dwa w jednym" na siłę.

Teraz koniecznie, priorytetem , to miejsce do spania poprawić, czyli ten futon zakupić. 

To są wszystko historyjki i bardzo dalekie od istotnych, tak żeby się "rozpisać" , bo teraz słów będzie dużo więcej jak obrazków.

A miało być inaczej i powinnam robić tylko tę moją mądrą i piękną sztukę, bo taką ją robiłam i żaden psychopatyczny garkotluk nie jest mi w stanie tego odebrać. Kończę teraz trzy projekty, więc jeszcze sobie coś pięknego zobaczycie.

Karton i tak moje najbardziej ukochane tworzywo, ale obiekty przestrzenne, instalacje i rzeźby są mi bliskie. I te projekty to właśnie pokażą. 

Wracam teraz myślami do tych mebli na Żeraniu.Robiłam je w zapamiętaniu, a codziennie nieomalże coś nowego i ciekawego się odkrywało i nic tylko robić.Dla psychopatów to nie były wartości. Jeden tuman potrafił na ten piękny sekretarzyk z międzywojnia, powiedzieć, że to szafka.. Manipulowali, sabotowali ostro. Jednym z popisowych " dowcipów" było zostawienie mnie pod sklepem, skąd sama musiałam wracać do firmy, tak przeszło godzinę. Dla wykonania różnych elementów dla " grafików" niejednokrotnie korzystałam z akurat w stronę jadącego firmowego . i czasem zakup kilku wkrętów kosztował mnie pół dnia. To nie do takiej "architektury" czyli domów upiorów, w których mieszkali, ale coś mogło ciekawego powstawać i to nie tylko, te stare, ocalone...Manipulowali , typową małpią zabawę prymitywów sobie ze mnie robiąc i ,że to ja dla siebie ...

Miałam z tego " businessu", na przejazdy i czasami satysfakcję.

Warsztaty sztuki użytkowej w atmosferze u wyjątkowych zwyrodnialców.

Pewno wszystko powyrzucali ,a był to naprawdę ogrom mojej pracy. 

Duży błąd w myśleniu, że przekreśliłam wydarzenia z przeszłości i " radosną twórczość" u bandziorów uprawiam jakby nigdy nic.

Nie było wtedy żadne możliwości żeby psychopatów szarpnąć, Żadnych adwokatów, policji, czy innego wsparcia. Po ich stronie mafia i pieniądze, za które mogli kupić każdego.

 Ot taka kolejna ilustracja pokazująca absolutna konieczność spacyfikowania biohumanoidów, a jeżeli psychopatka B. ciągle zaciera ręce z radości, że tyle i z takim skutkiem jej wampirzej roboty  to niech wie, że Karma wraca .

****

Wczoraj tak się zakręcilam i w to myślenie i działanie, że po tę 5l wody poszłam nie jadlszy przedtem żadnego posiłku. Dziś nie mogę znów tego błędu popełnić, bo naprawdę ledwie doszłam.








środa, 9 lutego 2022

506

 Spacyfikować biohumanoidów-psychopatów, żeby już tak nie było, że dla nich zabić człowieka, czy to nożem, czy plotką, to nic.

Trudno było się wcześniej z psychopatami walczyć. Jeszcze ta ich bandycka buta, jeszcze te mafijne układy, Jeszcze ta ludzka głupota, która zaślepia i zdziwienie jak to możliwe, że ktoś taki układny i miły, taki elegancki może być potworem. 

Może i jeszcze jak moze

Wykorzystać czyjąś niezawinioną chorobę po to żeby mu zniszczyć warsztat pracy i zamienić w rzecz słóżącą , to psychopatko B. nie powinno w przyszłości mieć miejsca.

Ja tu sobie, w tej pracowni, już jakoś dochodziłam do zdrowia i ogarniałam tak, żeby móc coś robić. I.podzialaly czyjeś wredne rączki, żeby mi się pogorszyło.

No to się pogorszyło, ale walczę dalej. .Moja wina, że wcześniej tego swojego legowiska nie ogarnęłam i teraz mam za swoje.

Ciekawe czego szukali w tym moim wieku zostawionym u L., bo chyba nie ubranek dla małego Frania.

A wydarzenie na wsi, gdzie spałam. Piękny pokój o ścianach pomalowanych na ciemny róż indyjski., Kremowe kotary w oknach...Akurat...pierdolnik, żt się nie chciało oczu otwierać i patrzeć, koszmarne na szpitalny zielony ściany, skład szmat i papierów...i nagle wchódzą korowodem B. i jej córka. i synowa i chyba wnuczka jeszcze tam była iszukają jakiejś zielonej torby z ubrankami Frania..

Pierdolnik przeszukany a rzeczy nie mą. To jest tak jak się mieszka w domu wielkim zamienionym na jakieś składowisko szmat, 

Moja przestrzeń wolna od takich wynaturzeń... Jeszcze jeden taki dom miałam okazję zobaczyć, i większy nawet , w Ważnych Młynach. Składowisko szmat, a jak przyszło coś znaleźć , żeby ubrać Starą kobietę, bo to co miała na sobie, to tragedia, łączne z rajstopaco to już same dziury...No więc jak przyszło w tym chłamie coś znaleźć to porażka. Jechałam do miasteczka cztery km dalej i tam w lumpeksie kupowałam co trzeba.

Jeszcze jeden z domów- koszmarów ...historia niedokończona, i trzeba i do tej wrócić. Materiał na film pierwszorzędny, tylko ja w nim trudna do oglądania, bo moim tam głównym zadaniem było palenie w piecu i drewnem i węglem, to można sobie wyobrazić jak się czułam i jak wyglądałam., a Pani Doktor, co to tam mnie dla opieki nad Matką 

prawie 100letnią zaangażowała, też o czymś takim jak alergia na CO2 , nie słyszała, a baba w moim wieku.Wrócimy do tej historii Pani Doktor...

Dziś naprawdę wyjątkowo źle się czuję, żeby chociaż jakiś pokorny wstęp napisać...

Moje pierwsze blogi, bardzo nieuporządkowane , są właśnie o tej historii ...

Nie myślę tu angażować nikogo do przeredagowania. Jakoś to nam przez lata nie wychodziło,  Taka żadna artystka , żeby zainteresować się tym co ma do powiedzenia. 




504

 I kolejna noc w takim upiornym zimnie. Łażę z miejsca na miejsce, bo jak mi nogą z zimna zdrętwieje, to nawet do sklepu nie wyjdę.

Jest w tym zamrażaniu mnie od pół roku jakąś idea. Z trudem wytrzymuję. Dobrze, że mam ten koc elektryczny , bo bym chyba nie wytrzymała.

Prosiłam o czas i chociażby po to żeby to miejsce zorganizować aby się dało coś robić, a tak to kolejne graficzne popełniam w mojej wewnętrznej.

Teraz już jest cieplutko. Że się po tej nieprzespanej chce się teraz spać to do opanowania i jakieś prace się robi. Na początek pranie, sprzątanie...

Że tej idei do końca nie rozumiem.

Czy mam się teraz w środku zimy gdzieś wynosić, albo i dalej.

Jasne, że kiedyś koniec nastąpi, ale wcześniej chciałam jeszcze coś opowiedzieć.


Dobrze, że te moje ablucje przed tym zimnem zrobiłam.

O tej najbardziej zwyrodniałej psychopatce B. to mi się nie chce pisać, a materiału  jest na tomy.

Coś tu pewno troluje z wielodzietnymi i bezdzietnym i..., 

Żeby nie było niedomówień, to ja ma tę emeryturę wypracowaną przez dwadzieścia lat jeszcze w PRL.

Najbardziej to mnie poraziło, że do galerii tych bandziorów ,zajmujących się procederami, że i handel żywym towarem, to może być zmyślenie prawdziwe.A o tym przez rok jak tam pracowała, niejaką Karwat, musiała wiedzieć, a z nią i jej  koleżanka K.K, mimochodem, potem jeszcze i B.

Wiedziały i przed tym prymitywem, tę moją sztukę dyskredytowaly. na wszelkie możliwe sposoby.

Naprawdę wielu jeszcze z trudem będzie z tą prawdą dawać sobie radę i zrozumieć, że te medialnie wdzięczące się narcystyczne, to tylko głęboki kamuflaż bandytek- psychopatek. I tu jeszcze raz dla wzmocnienia przekazu polecam na YT zapoznać się z przypadkiem Diane Dawns.

Mamy XXl wiek i naprawdę nie wypada nie wiedzieć i być tak " zapuszczoną"..Pani K.K. .

Dziesięć lat temu psychopatów trudno było ruszyć.Mafia opoką..

Dziś się ten system psychopatycznej kultury rozsypuje w oczach. Za jakieś pięć lat to imię, dla którego wcześniej i teraz popełniono tyle zbrodni, pomału zacznie zapadać w niepamięć...

Światu potrzebna jest wiedza i mądre współdziałanie. 













poniedziałek, 7 lutego 2022

503

 Emeryturę mam niedużą, i taki nadzwyczajny wydatek , jak te 180pln na koc elektryczny , sprawia,że potrzebne do wykonania prac, materiały będę mogła nabyć dopiero pod koniec stycznia i to po priorytetowym zakupie futona.

Nie da się już bez tego bazowego wyposażenia. Trochę się za długo męczę z tym niewygodnym spaniem.

Już z samego rana kurs do Stokrotki. Po południu raz jeszcze, bo wody zapas potrzebny. Nie powiem żebym trochę nie zmarzła.

To się zbieram iść raz jeszcze po tę wodę...

Dziś tu to moglibyśmy pogadać , a ja nie byłabym rozwalona wypijając kawę zaparzoną wodą kranówą, żeby tam nawet i wielokrotnie gotowaną.

A tak swoją drogą to może byłoby warto sprawdzić co to za chemia tak działa.

Jest nas atopików ok 5 % , a będzie przybywać.

To że mam jakąś dziedziczną, genetyczną i nieuleczalną, to wiem od dzieciństwa, ale nikt nigdy nie powiedział na czym to ta chorobą polega.

Dopóki problemem był smog, to i liczne manewry dla znalezienia chociażby odrobiny ulgi. Odkrycie, że jeszcze gorsze są toksyny z wodociągowej powaliło mnie. Dziś po roku picia i mycia się w źródlanej, to ja fizycznie jestem inny człowiek. Psychicznie ciągle sobie nie mogę dać z tym rady.

Może gdyby nie ten bełkotliwy zamęt od lat umielibyście myśleć bardziej refleksyjnie i czyjeś problemy zauważać , bo zdarzyć się mogą waszymi.To na pewno postawa nie dla psychopatów, bo oni " wiedzą" i żadna informacja im tej wiedzy nie podważy.

Mają w tym swoje cele Wielokrotnie prosiłam o wyrozumiałość,,nie o jakieś specjalne względy, a tylko o wyrozumiałość, próbując uporać się z tą swoją ułomnością ...

Prosiłam o wyrozumiałość, a nie dawałam z siebie aż tak mało, żeby traktować to jak prośbę o jałmużnę.

Okrucieństwo w odpowiedzi szokowało, no a przecież nie wszyscy byli psychopatami.


Od wczorajszego wieczora mam tu tak ciepło, że się i czuć zaczynam lepiej., a potrzebna mi ta lepsza kondycja i wcale nie po to żeby jak to się mogło niektórym wydawać, " dla zabawy" w urządzanie pracowni i oddawaniu się tu radosnej twórczości...