Po roku, a tym razem pod kontrolą, mój organizm uporał się z alergią . Pozbył się toksyn z całym ich " dobrodziejstwem inwentarza" .
Na przestrzeni ostatnich 10 lat takie doświadczenie przeżywam po raz drugi, tylko że tamto pierwsze działo się jakby bezrefleksyjnie , Ot, tak mi się wydawało, że to tylko dlatego, że nie żyję w warszawskim smogu.
To doświadczenie z Międzyborowa.
Nie będę tu dłużej o tych problemach ze zdrowiem i tylko tyle, że dzisiejsze doświadczenia, coraz bardziej stabilizujący się stan organizmu jest warunkiem podstawowym, żeby móc poradzić sobie z innymi tematami.
Tu już nie ma żadnego "dalej" w sztuce. To co mam do skończenia w miarę materiałowych możliwości, wykańczam.
Nie bywając w Warszawie, a to z z przyczyny przeziębienia i efektów specjalnych tegoż, bo ani katar, ani nawet lekki kaszel nie pozwalają na podróżowanie, a to z programowo unikaniem tych eskapad, bo organizm osłabiony...
Jednym słowem to się wszystko w czasie zawiesiło.
Są inne supły i pracuję nad rozwiązaniem. Kontuzja stopy i konsekwencje. Są chwile, że mam wrażenie utraty kontroli nad wydarzeniami tego minionego roku. Z determinacją pozamykać bieżące sprawy i wypracować jakiś program . który nie będzie takim jakby "dwa w jednym" na siłę.
Teraz koniecznie, priorytetem , to miejsce do spania poprawić, czyli ten futon zakupić.
To są wszystko historyjki i bardzo dalekie od istotnych, tak żeby się "rozpisać" , bo teraz słów będzie dużo więcej jak obrazków.
A miało być inaczej i powinnam robić tylko tę moją mądrą i piękną sztukę, bo taką ją robiłam i żaden psychopatyczny garkotluk nie jest mi w stanie tego odebrać. Kończę teraz trzy projekty, więc jeszcze sobie coś pięknego zobaczycie.
Karton i tak moje najbardziej ukochane tworzywo, ale obiekty przestrzenne, instalacje i rzeźby są mi bliskie. I te projekty to właśnie pokażą.
Wracam teraz myślami do tych mebli na Żeraniu.Robiłam je w zapamiętaniu, a codziennie nieomalże coś nowego i ciekawego się odkrywało i nic tylko robić.Dla psychopatów to nie były wartości. Jeden tuman potrafił na ten piękny sekretarzyk z międzywojnia, powiedzieć, że to szafka.. Manipulowali, sabotowali ostro. Jednym z popisowych " dowcipów" było zostawienie mnie pod sklepem, skąd sama musiałam wracać do firmy, tak przeszło godzinę. Dla wykonania różnych elementów dla " grafików" niejednokrotnie korzystałam z akurat w stronę jadącego firmowego . i czasem zakup kilku wkrętów kosztował mnie pół dnia. To nie do takiej "architektury" czyli domów upiorów, w których mieszkali, ale coś mogło ciekawego powstawać i to nie tylko, te stare, ocalone...Manipulowali , typową małpią zabawę prymitywów sobie ze mnie robiąc i ,że to ja dla siebie ...
Miałam z tego " businessu", na przejazdy i czasami satysfakcję.
Warsztaty sztuki użytkowej w atmosferze u wyjątkowych zwyrodnialców.
Pewno wszystko powyrzucali ,a był to naprawdę ogrom mojej pracy.
Duży błąd w myśleniu, że przekreśliłam wydarzenia z przeszłości i " radosną twórczość" u bandziorów uprawiam jakby nigdy nic.
Nie było wtedy żadne możliwości żeby psychopatów szarpnąć, Żadnych adwokatów, policji, czy innego wsparcia. Po ich stronie mafia i pieniądze, za które mogli kupić każdego.
Ot taka kolejna ilustracja pokazująca absolutna konieczność spacyfikowania biohumanoidów, a jeżeli psychopatka B. ciągle zaciera ręce z radości, że tyle i z takim skutkiem jej wampirzej roboty to niech wie, że Karma wraca .
****
Wczoraj tak się zakręcilam i w to myślenie i działanie, że po tę 5l wody poszłam nie jadlszy przedtem żadnego posiłku. Dziś nie mogę znów tego błędu popełnić, bo naprawdę ledwie doszłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz