poniedziałek, 16 stycznia 2017

Noce Iluzjany 37 +

                 Alergia. Mój organizm, po roku pobytu znów w Warszawie,  porażony. Nie wytrzymuję tego smogu codziennego a co dopiero 1000 krotnego przekroczenia norm. Koszmar ze wszystkimi efektami specjalnymi, ku uciesze tzw. bliżnich.
Gdybym opisała jak się potrafią bawić to nikt by nie uwierzył.
Nie miałam wiedzy o alergii wtedy kiedy było ze mną krytycznie, 20 lat temu.Nikt nie informował jakie mogą być skutki, chociaż było już wiadomo jak bardzo zanieczyszczone jest powietrze w Warszawie a zwłaszcza na Powiślu.
Szkoda, że mi wtedy miasto nie dało  szansy .
Jestem znów na wsi gdzie , mam nadzieję, wrócić do trochę lepszej formy i dokończyć jeden z projektów ilustrujących historię.
Już chciałam napisać, że nie spodziewam się ze strony miasta żadnego zadośćuczynienia kiedy właśnie dowiaduje się o możliwości uzyskania odszkodowania .
Odkładam zatem,  na jakiś czas, moją pracę o psychopatii i koncentruję się na tym wystąpieniu do miasta Warszawy.Dużo już opisane w wydarzeniach poprzedzających i będę do niektórych faktów wracać.Jest też nowa wiedza, wkrótce badania lekarskie, które mam nadzieję, wyjaśnią więcej.
Zawiodła mnie wcześniej medycyna i to bardzo.Trzy lata dociekam sama przyczyn destrukcji mojego organizmu i mam już dziś pewność absolutną, że podstawową przyczyną jest alergia na smog !
  
Mnie, artystce plastyczce, do życia i tworzenia mojej pięknej i mądrej sztuki,  potrzebne było niewiele: pracownia , dobra kawa i  fajni ludzie.
Warszawa zniszczyła mnie smogiem, ludzka głupota, która mnie porażonej alergią, odmawiała prawa do tworzenia i miejsca dla tworzenia, dopracowała.Trudno powiedzieć, że wyrządzono mi krzywdę bo to o wiele więcej niż krzywda.
Po kolei teraz wydarzenia .
O tych do 2008 roku pisałam już wcześniej, 36 postów to historia od 1991 r do roku 2008 i ostatnie cztery lata.To teraz tylko w skrócie.Mieszkam przy ul .Radnej w Warszawie,56 m w starej kamienicy .Zimne i ciemne mieszkanie.Latami zaniedbywana przez administrację kamienica straszy liszajami odpadającej farby na klatce schodowej, na parterze mieszka chora sąsiadka, która zbiera odpadki spożywcze .Fetor z jej mieszkania przyciąga muchy..Coraz trudniej mi zapraszać do domu kogokolwiek, ale mimo wszystko realizuję mój plan zrobienia w mieszkaniu galerii..Przez lata wyciągało mnóstwo pieniędzy na prąd za oświetlenie i ogrzewanie (to był jedyny sposób po tym jak administracja zlikwidowała piece a centralne ogrzewanie nie sprawdzało się w tym lokalu, w którym zimno było nawet w lipcu), powinno na siebie zarobić,na siebie a przede wszystkim dla moich bliskich. Mam świadomość scenariusza jaki będzie realizowany po transformacji .Przeraża mnie ta wizja. Chcę przynajmniej kilku osobom pomóc się odnaleść w tej trudnej rzeczywistości.Projektów i pomysłów mam dla wielu, ale fizycznie  czuję się coraz gorzej, co zgodnie z diagnozą przypisuję kontuzji kręgosłupa. Tu mała dygresja- jestem kombatantką, od poturbowania mnie przez ZOMO w 1982r,  przeżyłam trudne lata .Grupa z którą pracuję nie oszczędza mnie, pięć lat mozołu, szarpaniny z nierozumiejącymi niczego kończy się katastrofą i finansową i zdrowotną.Mieszkanie robi się jeszcze trudniejsze kiedy kamienicę przejmuje były właściciel.I tu moja uwaga, że w XXI w stolicy cywilizowanego europejskiego kraju oddawano i sprzedawano domy z żywymi ludżmi to dla mnie był szok.Ja, która wcześniej tyle mówiłam o nowej świetlanej przyszłości, przestałam mówić, straciłam kontakty z dawnymi znajomymi.Fizycznie czułam się coraz gorzej i wszystko wskazywało na to, że  przyczyna jest w tym mieszkaniu.Dziś wiem, że byłam w permanentnym szoku anafilaktycznym.Pracuję, mimo wszystko, bardzo dużo .Jest rok 1996 .Mam już jakiś mały sukces -III miejsce konkursie Coca-Coli na polską butelkę. "Słodki najeżdżca",  nie przez przypadek tak wyglądała ta praca. Robię dużo projektów mebli i sztuki. Ale myślenia w tym działaniu o sobie samej, o własnej satysfakcji o realizowaniu marzeń już ne ma.Myślę tylko o tym co mogę tą pracą zrobić dla moich bliskich .I jest kolejna tragedia w rodzinie i jest mój trzymiesięczny incydent w galerii "Szezląg".Całkowita masakracja, po której to już nie mogę w dłoni pędzla i przestaję malować ,mam w brzuchu guza jak jajko, krwotoki,  upiorne bóle kręgosłupa i świadomość, że już nie mogę nikomu pomóc..

  Ciekawe czy władze Warszawy, tworząc wizję tego miasta dziś, miały świadomość zagrożeń dla wielu wielu jej mieszkańców spowodowanych tym czym będą oddychać. Napewno tak. Szkoda, że nikt nie informował o skutkach alergii na tlenek węgla.O tym, że może doprowadzić do destrukcji całego organizmu i w konsekwencji zniszczyć życie. Nie można tego opanować żadnymi lekami.Co z tego, że całe lata zażywałam Zyrtek, który pomagał raczej symbolicznie.

  Urodziłam się w Warszawie, pierwsze dwanaście lat mieszkałam w Centrum i 45 lat na Powiślu.Kochałam to miasto. Z trzech ubiegłych lat, dwa spędziłam na wsi. Już z całą świadomością, że mam alergię metodą prób i błędów, doświadczałam na co i pomału dochodziłam do jakiego takiego zdrowia.Ostatni rok znów w Warszawie i koszmar wrócił.I teraz kilka dni na wsi i jest poprawa.Nie sądzę żebym uzyskała jakieś odszkodowanie od miasta, chciałabym aby wiedza o tym jak straszne mogą być skutki alergii dotarła do wielu.Może to komuś uratuje życie.

         Zanim opowiem moją historię do końca to chciałabym jeszcze wykonać kilka prac, a między innymi reanimować takie cztery krzesła, przy których najgorsze mam już za sobą (usuwanie starych zszywek). Będą piękne z białymi siedziskami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz