środa, 24 lutego 2016

18

Jeszcze raz to motto z tego pierwszego,niepoprawnie napisanego postu " Już czas"
"Trzeba dużo wiedzieć,żeby nie wszystko odrzucić".
Nie,nie żałuję tego wieloletniego mozołu,pracy ponad siłę.Nie myślałam o sobie i dlatego wiele mogłam w
ytrzymać .Dla tych kilkorga osób z myślą o których pracowałam mogłam znieść każdą udrękę.Dla tych kilku najdroższych mi czterech osób,po to.żeby dla nich ocalić przed obłędem jakiś mały chociażby fragment tego świata ,przeżyłam niejeden koszmar.Kiedy to wszystko opowiem to nikt nie uzna tego słowa za przesadzone.Koszmar,tym większy,że wykonywałam najtrudniejszą,najbardziej odpowiedzialną pracę w dziedzinie jaką jest sztuka.Koszmar,tym bardziej,że.widząc co się dzieje starałam się innych zainspirować do poszukiwań dla każdego pracy,która w tym szaleństwie może się okazać jedyną pewną,wierną towarzyszką życia.Są liczne przyczyny dla,których przestaję tworzyć i żadną z nich nie jest brak pomysłów.
Koszmar choroby,tej podstawowej i tu taka dygresja,żeby nie dawać wiary zapewnieniom,że lek o tym samym składzie,wyprodukowany przez jedną firmę,działa tak samo jak wyprodukowany przez inną.Nie działa tak samo ,sprawdzałam wielokrotnie.I ktoś może powie"Co to za choroba,ktorą się leczy pigułkami za 10 zł. 6szt." Dziś po dwóch latach kiedy mój organizm pomału wraca do jakiej takiej równowagi i muszę umieć dla bardzo konkretnego celu wytrzymać z tą świadomością.Może kiedyś wrócę do tego tematu .

"Sklep na rogu"

motto
"Miałeś chamie złoty róg..."

Tę sztukę ,której akcja dzieje się w pierwszych latach transformacji,a dokładnie w1991 roku,napisało samo życie ,aż do ostatniego przecinka.
Nie straciła na aktualności nic,ona jest ciągle "grana" .Wracam do niej po dwudziestu pięciu latach bez nadziei,że uda się zakończyć ją kropką.Dziś jestem w takim stanie,że taką "kropką" mogłaby być rzeżba,tak moja rzeżba-wielki min.2 m betonowy ,wypasiony kleszcz z mordką w ekstazie.Na cokole napis "Kleszczowi-Naród" i motto"Pokochaj krwiopijcę tego,możesz mieć gorszego"czy"większego".

Kiedy czytałam " O bezmyślności zła" Hannah Arendt to nie przypuszczałam,że ćwierć wieku będę przeżywać ten tekst coraz bardziej i jeżeli nie publikowałam tych wszystkich tekstów ,to dlatego,że całkowicie wbrew całej mojej wiedzy 

17

"Navigare necesse est vivere non est necesse"
Kiedy robiłam tę makietę.,a było to jedzcze w mieszkaniu przy ul.Radnej w Warszawie ,chciałabym zapytać kogoś kto był świadkiem "pamiętasz?"to było jeszcze trochę nadziei,trudnej ale było.Ta makieta ,całkiem spora tak ok.1 m wys.,i wykonana ze styroduru wykończonego gładzią cementową ,była ze mną potem i przy Lipowej i potem przy Dobrej i w Milanówku i na Białołęce i na wsi pod Częstochową i wreszcie w tym domku na wsi położonej między Jaktorowem a Międzyborowem ok .15km od Grodziska Mazowieckiego.
I tam już została .
Tam gdzie pomalutku wracałam do jakie j takiej formy po to,żeby to co ma być wiadome takim się stało.
Bardzo to pompatycznie ale jak grafomania to...
To,że tam została to nie pierwszy krzyk stamtąd i nie trzeci i nie ostatni.Mnie już tam nie ma i nigdy nie będzie ale będzie słychać następne .
Tak napisałam,że pomału wracałam do jakiej takiej formy po to tylko żeby się jakby to najlepiej określić"rozliczyć " Takie to lapidarne określenie i kojarzące się z PIT 25 lat ,ale jest bliskoznaczne.
Będzie się działo.!
Tymczasem jeszcze niezupełnie sprawnie posługuję się tym narzędziem jakim jest ten mój malutki komputerek,ale idzie mi coraz lepiej.I myślę,że mogę zapowiedzieć,że będzie to być może najbardziej porażająca książka XXI wieku ilustrowana naprawdę dobrą sztuką
.Tak długo tworzona bo miała być rzetelnie napisana i potwierdzona przez doświadczenie Jeszcze kończę kilka ilustracji ,tak to jest kiedy się bardzo trudno rozstać z pracą,którą się tak bardzo kochało.I jest jeszcze jedna ilustracja tym razem w ramce.Już czas XXII

środa, 17 lutego 2016

15

Od tamtej historii w Katedrze do dnia w którym ktoś powiedział "Niech pani stąd wyjedzie" to znaczy wyemigruje ,minęło 33 lata .25 lat ostatnich to moje doświadczenia,które są konsekwencją i tylko tym co wtedy się wydarzyło.A to wydarzenie jest opisane w mojej sztuce pt.Pol@czek.
To już umiem dodawać zdjęcia do postu,a na tym jest praca pt.Rozbicie naczyń .Taki szkic bo przygotowałam do wykonania gobelinów zainspirowanych dziełem Izaaka Lurii ,mnóstwo elementów,ale już ich nie wykonam.Szkic 30x30cm i przez ostatnie dwa lata tworzone  takiej wielkości prace i inne małe ,a jakże codziennie jedna a czasami dwie bo dobrze mi się pracowało tam na wsi,to miniatury gobelinów.Chciałabym dużo opowiedzieć i o tym tam pobycie i o pracach ale teraz do rzeczy czyli do tego co najważniejsze w tym czyli do tego optymizmu,tak bardzo pożądanego przez wielu .Bo będzie to optymizm ...
Przerywam teraz bo muszę sprawdzić czy powiodła mi się próba zamieszczenia w poście video.Jest to jedna z prac z cyklu "Czysta,żywa sztuka".

sobota, 13 lutego 2016

14

Jeszcze raz wracam do tego wnętrza socrealistycznego.Na fragmencie sufitu znajdują się tam kasetony i w tych kasetonach zaprojektowałam instalację-głowy ,podobnie jak na Wawelu,tu mogłyby być to głowy manekinów pomalowane na różowo.
Dobry projekt.Szkoda,że nie będzie zrealizowany.

13

Dlaczego tak ze szczegółami ten"twórczy incydent"taki żałosny ,gdzie tu jakikolwiek zysk dla mnie,a miało być optymistycznie .To model zachowań w przeszłości i przyczynek do analizy dlaczego jest tak jak jest nie tylko w moim życiu ale szerzej .Mobbing  jest karalny ale spróbujcie z takich"wynagrodzeń"wygospodarować na adwokata,który poprowadzi sprawę ,a mnie sądzono zaocznie,nie dając nawet szansy na tego"z urzędu".Zamykając ten podrozdział ,to oprócz tego,że teraz będę ja nie zaocznie a prosto w oczy.

12

Nie potrafię jeszcze zamieszczać zdjęć z telefonu tu na blogu ale wkrótce się douczę i wrzucę to ważne dla tej historii ostatniego mojego incydentu twórczego.
A miało być optymistycznie .
Opiszę to zdarzenie ,które sumą 140 PLN (to do wiadomości US,ale nie tylko) wsparła zleceniodawczyni .A miałam za to zaprojektować wnętrze nowej siedziby pewnej księgarnio-kawiarni.Suma raczej symboliczna ale wyzwanie duże bo przestrzeń trudna,socrealistyczna .Pierwsze co proponuję to pomalowanie ścian na pastelowy róż indyjski,a potem uwzględniając założenia zmienającej się funkcji tej dużej sali,która to raz ma być cała otwarta a innym razem z kameralnymi podziałami,projektuję "ścianki" -ramy drewniane z naciągniętą na nie jutą,do ścian na zawiasach zamontowane .I jeszcze koniecznie trzeba zamalować fragment ściany uprzednio pomalowanej ohydną złotą farbą ,jasno szarą.I doradzam jak bar przerobić i pólki z książkami w witrynach okien i inne pomysły .Dobre pomysły,które to "chore"(szkoda,że nie zrobiłam zdjęć tego stanu dewastacji) wnętrze uczyniłyby naprawdę wnętrzem z klasą,ot taka akcja potrzebna mi jako jeszcze jedna "ilustracja".Byloby pięknie ...Telefon z informacją,że została zakupiona farba i malarba i następnego dnia rano są umówieni malarze.Jest wieczór i jadę zobaczyć te farby.Trzy pięciolitrowe wiaderka a w jednym brudny granatem amarant a w drugim jakby jogurt jagodowy a w trzecim ciemny różowy.Próbki na ścianie wyglądają porażająco.Mówię,że rano trzeba kupić białej i ja zrobię kolor .Biała farba zakupiona i jestem o czternastej robić kolor,Malarze przygotowują ściany ja robię kolor i próbki na ścianie i mam piękny róż indyjski a obok czysty pastelowy i ja zdecydowanie wskazuję na róż indyjski a pani zleceniodawczyni doś kategorycznie na ten czysty róż .Kiedy opuszczam plan jest pomalowany już spory fragment ściany i chociaż to nie jest "ten kolor" to będzie dobrze . Następnego dnia telefonuję zpytaniem Jak wyszło?"i... To ponoć jest kultura i to nie tylko słowa a reakcja mnie powaliła :"Zaufałam pani a jest ohydnie." (mam nadzieję,że ohydnie było przez samo "h" bo ta pani od kultury słowa i nie tylko potrafi inaczej.I jeszcze bardzo nieprzyjemny sms i agresywne zachowanie .No i wróciłam chora nie tylko przemoczona i zziębnięta ale z jakimś półparaliżem i już cztery dni próbuję dojść do siebie.

11

Jak może być optymistycznie,ludzie małej wyobrażni?
 Przekraczacie taką granicę trudną nawet dla mnie do zrozumienia,dla mnie która przeżyłam niejedną z baśni Braci Grimm i nie tylko.
Myślałam kiedyś,że jedyną,której nie nie pojmę nigdy,to będzie matematyka a tymczasem jest coś jeszcze.

środa, 10 lutego 2016

10

Opisałam tamto wydarzenie z odległej przeszłości i nie ukrywam,że bolało bardzo ale wreszcie to z siebie wyrzuciłam.Wtedy kiedy się stało przez moment jakieś uczucie zadowolenia,że coś tam udalo się zrobić,że się nie połamaliśmy aż przyszedł taki czas,że zaczęłam się o to obwiniać i to z wielu powodów.
A przecież tak to po latach wyszło,że ta moja ,wynikająca z jakiegoś ciągu przyczynowo skutkowego ,akcja tam wtedy dziś wygląda zupełnie inaczej i staje się ideologicznie spójna.
Chciałabym więcej opowiedzieć o wydarzeniach tamtych bo świadczą o naprawdę wielkiej wierze,nadziei chociaż czasami trudnej bardzo ,że uda się dożyć czasu kiedy Polska będzie dostatnim krajem ludzi rozumnych takich,którzy z różnych powodów nie mogli się zrealizować .Przypomnieć tamten żar rozmów,żarliwość modlitw,tę nadzieję jak kruchy lód .Teraz czas na kolejne wyznanie. Na Facebook-u niedawno zamieściłam pracę pt."Rozbicie naczyń"  jest to szkic,początek cyklu dużych gobelinów których zamysł jest skutkiem mojej fascynacji dziełem Izaaka Lurii,żyjącemu wXVI w. kabalisty,który nie mogąc pogodzić się z pogromem inaczej myślących i nietolerancją stworzył dzieło dla nadziei rozumnej mimo wszystko.W błyskotliwy sposób tłumaczące ludzką ułomność porażająco niezgodną bokim założeniem stworzenia istoty doskonałej.Mnie ten wywód poznany tak niedawno i ubolewam nad tym,że tak póżno,przekonał .To wyzwaniee dla myśli dziś po 500 latech historii,która się powtarza.
Ci,którzy wiedzą dużo ale nie wiedzą wszystkiego,zapewne zdziwieni,że ja tak jakby nigdy nic i jeszcze jeden obrazek i jeszcze jeden zegar i jeszcze jakiś fotel i ściana i drzwi i  ambicja taka wielka ,żeby pisać i wbrew wszystkiemu pisać optymistycznie ,

9

Kiedy wpychana przez tłum znalazłam się już w drzwiach to ujrzałam przed sobą poprzewracanych,nieskutecznie probujących się podnieść a tłum napiera. i robi się coraz bardziej niebezpiecznie ,że  stratujemy
Z całej siły się zaparłam ciałem jakby w stal zamienionym czułam jakbym ścianę trzymala,krzyczałam do tych z tyłu"Nie pchajcie bo się wszyscy połamiemy" I nagle poczułam ulgę. prawdopodobnie otwarto drzwi do Kościoła Jezuitow obok i ludzie tam się schronili a ja wzięlam taki wielki but z kupki,która w przedsionku i z tym butem do stojących przed Katedrą zomowców i krzyczę"Patrzcie co żeście zrobili."
A ichni dowódca widać,że zadowolony z efektow akcji ,odpowiedział"Do czasu" na to ja elegancko z całą pewnością"Tak ma pan rację,do czasu" A podczs całej tej scenki błyski fleszy z kamienicy naprzeciwko .Myśleli pewno,że rzucę tym butem .Nie rzuciłam.Potem były trudne bardzo dla mnie z wielu powodów t rudniejsze lata knucia w charakterze szeregowego kreta.Kręgosłu bolał cały czas i uznałam,że tak być musi i zajmę się tym póżniej .

8

Kiedyś miałam 5 lat ale to bylo dawno i chociaż pamiętam to nie będę snuć wątka wspomnień a przejdę do czasoprzestrzeni ,którą rozpoczyna wydarzenie z roku 1982 i dzieje się.
Tamten mój "wyczyn" opiszę ,raz dla przypomniena tamtych " klimatów"a dwa bo konsekwencje dla mojego zdrowia porażające i to na bardzo długo.O zdrowiu będzie póżniej,więcej a teraz opis tamtego zdarzenia .Jest 3-ci maja 1982 roku Katedra św.Jana w Warszawie znajduje się przy wąskiej ul.Świętojerskiej i jest Msza dziękczynna z okazji uchwalenia Konstytucji .W niespełna poł roku po wprowadzeniu stanu wojennego jesteśmy już zorganizowani i jest podziemna Solidarność i władza wie,że ta Msza dla nas ważna,żeby zamanifestować .Kiedy tam dotarłam to w Świątyni już było pełno ludzi i stanęłam przed ,w ok. tysiąc osób liczącej grupie.
Nie spodziewałam się takiego ciągu dalszego bo przecież dwa dni wcześniej po Nabożeństwie w Kościele Św.Krzyża kiedy wyszliśmy na Krakowskie Przedmieście ,to były kordony ZOMO ale nie zachowywali się agresywnie i nie reagowali nawet jak krzyczeliśmy do nich" gestapo "Tak więc stoję bez żadnych złych przeczuć pod Katedrą i nie pamiętam już dziś w którym momencie Mszy,kiedy spojrzałam w lewo od strony Rynku Starego M8iasta, ZOMO w tych swoich kostiumach z tarczami z pleksi i takimiż przyłbicami na twarzach.Za pierwszym szczelnym w poprzeg całej ulicy -ZOMO. na konna
a z lewej .od strony Pl Zamkowego ZOMO a a szpalerem atmatka wodna i silny strumień barwionej na niebiesko wody sięga pierwszych. z tłumu .Jesteśmy w kotle z jedyną możliwością uniknięcia razow pałek i strumienia z armatki to schronić się do Katedry ,i w panice wszyscy rzucają się w stronę drzwi

sobota, 6 lutego 2016

7

Na Facebook-u zamieściłam dwa zdjęcia tej bajki,którą przeżywałam przez ostatnie dwa lata.Ci,którzy wiedzą dużo pewno zdziwieni,że ja tak jakby nigdy nic tworzę,mieszkam na wsi,aktywna na Facebook-u i na rowerze sobie jeżdżę i pięknie sobie żyję.Mogą być zdziwieni .Jak to było w tej zapowiedzi spektaklu Baśni braci Grimm,że są jak drogi do dorosłości.A co to znaczy ta "dorosłość"i czy to już może z racji wieku dotyczyć mnie?Ja tę swoją historię,która być może wstrząsająca dla wielu przeżyłam i tylko dlatego by wam o niej opowiedzieć. Dwa ostatnie lata na wsi to czas,który zmuszałam aby pozwolił mi pogodzić się z trudną do przyjęcia wiedzą ,że tak niewiele brakowalo by moje życie bylo piękne .Nie potrafiłam jeszcze przez te dwa lata doprowadzić swojego organizmu do porządku bo zbyt wiele uszkodzeń ,ale ja dzś od lat wegetarianka icoraz bardziej weganka potrafię przejechać 25 km rowerem,mieć sprawność i siłę jakiej nie miałam nigdy w życiu .Całym pobytem tam na wsi w warunkach naprawdę ekstremalnie trudnych udowodniłam sobie,że tak i tylko mogłabym żyć i pracować Teraz bazując na tym realnym zmyślenie prawdziwe.Domek jest maly ale dopracowany i piękny i razem z otoczeniem-ogród,rzeżby świadczą,że mieszka w nim jedna z największych artystek plastyczek i bywają tu ludzie jej bliscy i oprócz sztuki robię dla nich pyszne do zjedzenia.
Alergia to moje odkrycie sprzed dwóch lat i po nim jeszcze różne doświadczenia na wlasnym organiżmie i szkujące wyniki .Szokujące i nawet to,że mój organizm działa coraz lepiej nie umiem się pogodzić.

6. :

Tak więc i tej pani i innym paniom i panom te wyjaśnienia,a póki co wprawki w pisaniu ośmielaniu się publikować i jak grafomania to grafomania .Maligna miałam 5 lat i zabrali mnie do szpitala przy Litewskiej.Pamiętam ten pobyt ze szczegółami a zwlaszcza jedno zdarzenie wieczorem kiedy poszłam do toalety wielkiej,zimnej i zobaczyłam na skrzyni leżało dziecko a ja do niego mowię" Dlaczego tu cię położyli?I zaraz pojawiło się dwoje albo dwóch w koszulinach długich,białych a jeden z nich z płaczem powtarzał w kółko" Nie upilnowałem,jak się wytłumaczę,jestem do niczego,noe nadaje się,koniec ze mną."
Drugi dotykał delikatnie wstrząsanych szlochem ramion Pierwszego i starając się bardzo przekonywująco "To nie twoja wina,to nie jest jeszcze na takim poziomie ta medycyna. Jak chcesz to polecę z tobą,pomogę ci się wytłumaczyć,tu łypnąl na mnie- ona da sobie radę sama,ma siłę"
Nie chcę,Pierwszy z rozżaloną dziecinną ambicją,Drugi wyrozumiale kategorycznie "Lecimy."Wziął Pierwszego za rękę i zniknęli.Tak straciłam mojego Anioła Stróża.Miałam wtedy ,jak już wspominałam , 5 lat.

6

Taka krótka chwila przerwy po to by poinformować,że to jeszcze dwa zadania do wykonania zanim przystąpię do pisania już tylko.Nie i raz jeszcze nie"przeciągam" tych zadań w czasie,jak to może się niektórym wydawać .Tak już pozamykałam niektóre sprawy no i doprowadziłam się do jakiejś formy potrzebnej do tego co,no właśnie co to ma być?
Kiedy jakiś czas temu powiedziałam do pewnej pani,która dużo wie ale nie wszystko,że walczę,popatrzyła na mnie z kwasem i zapytała,a scenka wyglądała tak,że pani owa siedziała do mnie tyłem i odpowiadala w półobrocie na swoim obrotowym biurowym fotelu urzędniczki architekt i cała jej postać i wzrok i głos były jak kiedyś w dzieciństwie chorowałam i bardzo wysoka gorączka i pamiętam twarze rodziców,którzy mnie uspakajali,że zaraz przyjedzie pan doktor,nie,nie karetką tylko tramwajem i mieli twarze ziemistego koloru i strasznie pomarszczone i strach w oczach i pamiętam jak pytałam dlaczego tak wyglądają?To była maligna.I właśnie tak wyglądała ta pani i jej wzrok i jej głos "O co ty jeszcze walczysz? Kiedyś bardzo dawno temu to była moja koleżanka z klasy .

Strona 5

To taki początek teraz naprawdę czuję się w porównaniu z doświadczeniami uprzednimi plastyczki wręcz komfortowo,bez tych fizycznych przeciążeń jest lepiej ale będzie mi tego brakować wiem o tym ale musi tak być.To pisanie jest, poza innymi zobowiązaniem wobec osób trzecich i to wystarczający powód dla którego tamten mój świat męki fizycznej ,udręki spotkań z nieciekawymi ludzmi,permanentnego braku czasu i wszystkiego innego ale świat kochany tak bardzo mocno i wielki,w moim mniemaniu,który bez oporów chciałam dzielić z wieloma ,a jakże z myślą o wspólnej radości w nim,jedynie słusznym obcowaniu ,ten opuszczam .I jeżeli ktoś kto spodziewa się jakichś nowych " obrazków" to. uprzedzam,że od tej pory będą już tylko literki.

Wstęp c.d.4

" Sklep na rogu" to byl pierwszy szkic,w którym było to wszystko co niepokoiło tak wtedy niepokoiło ale już wkrótce zaczęło przerażać.To w tym czasie kiedy życie pisze tę sztukę zmienia mi się obraz rzeczy i w konsekwencji plany i giną tragicznie marzenia.Miałam je jeszcze niedawno czy nie tak jak wszyscy?Moje były większe.Z czasem to udowodnię. Tak więc jest rok 1991 i przestaję pisać moją pracę magisterską o korupcji nie dlatego,że zbyt trudna bo prace magisterskie nie są trudne.Korupcja wydała mi się problemem wtórnym,zastępczym a pierwsze doświadczenia transformacji dały mi wiedzę o zjawisku którego konsekwencje będą katastrofą dla kraju.Wtedy bałam się o tym nawet głośno myśleć a co dopiero pisać a działać jakby na przekór tej wiedzy.Wtedy ta sztuka byłaby odebrana jak histeryczny bełkot frustratki.Byłaby bez sensu bo nieskuteczna w takim wymiarze w jakim chciałam widzieć to co robię. Byłaby bez sensu wtedy a dziś po latach jest bez takiego sensu bo raczej wszyscy widzą,że coś nie wyszło i nie rokuje .Po co wracam więc do tamtej bardzo odległej już historii?  Było w tej mojej pierwszej grafomańskiej produkcji coś co może być użyteczne także dla mnie jako ćwiczenie stylistyczne

czwartek, 4 lutego 2016

Wstęp c.d.3

Jeszcze raz dzś tytułem wstępu ,że moje pierwsze grafomańskie próby to byjły dramaty szkice dla teatru,który kochałam od dzieciństwa i to nie tylko teatr kukiełkowy Baj czy Lalka bo najbardziej zapamiętałam przedstawienie Król włóczęgów ,które to wystawiane w Operetce. Miałam wtedy z osiem lat. Te moje sztuki pierwotnie w oprawie bogatej scenografi z czasem minimalizowałam do formy słuchowiska radiowego jako,że ta jeszczcze bardziej wymagająca koncentracji intelektualnej zawartości w niewielkiej czasoprzestrzeni.Duże wyzwanie .Tak więc powstawały te moje szkice dla teatru a dlaczego nie starałam się aby zrobić właśnie z tego działania "sposobu na życie" mając wiedzę ,że słowo to moja domena i upodobanie do słownych produkcji wielkie ,Okoliczności,które sprawiły,że zaczęłam milczeć w ten sposób.

Wstęp c.d.2

Jeszcze po krótkiej chwili przerwy dla wyjaśnienia kwestii bardzo ważnej to pisanie to sprawa wielkiej życiowej konieczności a nie skutek "wypalenia"się jako plastyczki. Projektów mam na lata twórczego i pracowitego życia i nowe ciągle powstają ale tak być teraz musi i to co ostatnio robiłam to nazywałam ilustracjami dla potrzeb tekstu,który pisałam.Ja pisałam czy raczej życie.Moja w tym dziele praca to poprawianie ortografii,wstawianie znaków przestankowych,podkreślenia.Natomiast wymazać i przekreślić nic się nie da .

Wstęp c.d.

Piszę. W tym domku na wsi to taka próba,że tak można,mam taki aparat tel i mogę stąd czy skądkolwiek i wysłać.Piszę ale nie dlatego,że w takim facebookowym teście tak mi wyszło.Piszę ,chociaż kiedy o tym wspominałam wcześniej w rozmowach z kilkoma osobami to różne były reakcje ale przeważały takie: a teraz wszyscy piszą, a komu to potrzebne i t.p.A jest kilka bardzo ważnych powodów między innymi to wyjaśnienie chociażby dla. Urzędu Skarbowego ale i wielu innych znajdzie coś dla siebie.Tytułem dalszego ciągu wstępu bo dziś jeszcze inne obowiązki to wspomnę o dylemacie,który powodował ,że o tym pisaniu myślałam z pewnymi oporami ,a który to rozwiązałam i już się przywiązałam do tego,że w tej sytuacji geopolitycznej w żadnym wypadku i licznych powodów nie mogę być pisarką.. Nie mogąc się z tym pogodzić znalazłam jedyne uzasadnione rozwiązanie:będę grafomanką to wygląda i brzmi o wiele lepiej.To tyle na dziś i chociaż nie spodziewam się komentarza jakiegoś odbiru to publikuję.Nadtępne strony spodziewam się,zainteresują was bardziej