sobota, 26 września 2020

402

           Nieprzypadkowo  zamieściłam to zdjęcie na Instagramie, a to dlatego żeby dopełnić opis wystawy i tu taki zamieścić, ale tej nie opiszę. Nie dlatego, że nie warta aby zaistnieć. 
Jest inna i ważniejsza, którą teraz dopracowuję.
              Bloga teraz z nowymi zasadami wklejania zdjęć jeszcze nie opanowałam, zatem tylko tekst.
 Covid-19 i sytuacja permanentnej kwarantanny trudna do zniesienia, ale się robi to co można.
        Wystawa połączona ze sztuką dramatyczną i gotowa już od wielu lat, ale wcześniej zaistnieć nie mogła. Z wielkim bólem to piszę, bo tragedii można było uniknąć . 

           
 

 

czwartek, 20 sierpnia 2020

400

"Du holde Kunst" i serce pęka...

        Jeszcze tylko to zdjęcie na pożegnanie i teraz długa cisza.
          Nie było sensu trwać przy tym projekcie poszukiwania przestrzeni, w oddaleniu od Warszawy, dla tworzenia i tylko ten incydent w maju potwierdził, że możnaby tak i bardzo.
         To już historia i jestem w Warszawie, gdzie niestety po miesiącu skutki działania smogu odczuwam, ale co ma być zrobione to i będzie razem z badaniami lekarskimi.
 Plastyczne tworzę w wewnętrznej pracowni.
Odkryłam kolejny archiwalny plik ze
zdjęciami prac i opublikowałam kilka na Instagramie.
Więcej akcji przez Pocztę i tak poleconym do IPN poszło pismo w rękopisie i to z przyczyny urazu ręki niezbyt pięknym charakterem, toteż poniżej
ten przepisany.
 
*****
Zwracam się z wielką prośbą o udostępnienie mi zdjęć (filmów)z wydarzenia 3 mają 1982r w Warszawie przed Katedrą przy ul. Świętojańskiej. Zależy mi na tych, na których widać mnie, wtedy trzydziestoletnią w ciemnoniebieskim przeciwdeszczowym płaszczu. Msza była i dla uczczenia Konstytucji i za Ojczyznę, a ja uczestniczyłam jako członkini "Solidarności walczącej", która to organizacja zaraz po wprowadzeniu stanu wojennego jako podziemna, działać zaczęła.
Wewnątrz Świątyni już był tłum i ja na zewnątrz razem z wieloma innymi. Głośnik nad wejściem pozwalał  uczestniczyć .
Msza odbywała się początkowo w spokoju i kiedy słuchaliśmy w skupieniu kazania, od strony Rynku Starego Miasta i jednocześnie od Placu Zamkowego pojawiły się oddziały ZOMO w przyłbicach z plexi i takich tarczach, z pałami. Od strony Zamkowego armatka wodna silnym strumieniem niebieskiej wody porażała zgromadzonych. Za szpalerem nacierającego,od strony Rynku ZOMO na koniach.
Groźnie to zaczęło wyglądać, a jedynym ratunkiem było schronić się we wnętrzu Katedry . Cały stojący na zewnątrz tłum w panice usiłował wedrzeć się przez niezbyt szerokie drzwi Katedry i ja wciągnięta ludzkim wirem znalazłam się na wysokości odrzwi, a widząc przed sobą przedsionek z kłębiącym się stosem poprzewracanych ludzi, zapadłam się z całej siły, z kręgosłupem ńapiętym jak stal i krzycząc do tych z tyłu żeby tak nie napierali, bo wszyscy się połamiemy, wytrwałam w tej pozycji żywej zapory aż tłum z tyłu odpuścił i prawdopodobnie schronił się do Kościoła Jezuitów, w otwarte właśnie drzwi.
Mocne to było, ale nie pękło mi wtedy nic i z wielkim butem, podniesionym ze stosu, wyszłam do ZOMO oddając się w emocjonalną pyskówkę.
Bardzo proszę o odszukanie tych zdjęć, na których mogę być, bo jakkolwiek kontuzji aż tak wielkiej wtedy nie doznałam, to konsekwencje tragiczne w skutkach trwają do dziś.
Z kamienicy naprzeciwko Katedry robiono zdjęcia i filmowano, tak że jest nadzieja na odnalezienie dokumentacji tamtego spektakularnego pokazu siły w akcji dobrze przygotowanej i całą świadomością skutków przez strony zrealizowanej. Dla mnie było niespodziewane doświadczenie i mieszane uczucia jako refleksja po nim. 

Uzupełniając ten historyczny opis wydarzenia dodam tylko, że wyjście z Katedry odbyło się w spokoju.Trasą wskazaną przez ZOMO zeszliśmy na błonia eskortowani przez zmasowane oddziały .

*****
Publikuję ten tekst , bo może się tak zdarzyć, że wśród kilku czytających znajdzie się ktoś kto takie zdjęcia ma, albo wie kto ma. 
Ważne dla mnie i to bardzo, a późniejsze doświadczenia, tamtemu sprzed wielu laty, nadają innego znaczenia.
        
          
            
           
             
    

poniedziałek, 17 sierpnia 2020

399


      Wydarzenie.
      Stał, ten mój rower, na podwórku przy Browarnej dwa miesiące.
Trzy dni temu postanowiłam go stamtąd zabrać i jakież było moje zdziwienie kiedy zobaczyłam go w tym samym miejscu stojącym, ale bez łańcuszka z kłódką, którym był jak trzeba przypięty! Mój ci on jest i się nie dał wziąć nikomu innemu.
 Dziś już w dobrych rękach serwisu rowerowego przy ul.Stawki.

sobota, 15 sierpnia 2020

397

Grande Valse Brillante.

Ewa Demarczyk.
Czarny Anioł. Legenda tych lat.
Płyta, jedna z moich pierwszych, odtwarzana tak często, że w pamięci wszystkie piosenki i ten przeskok igły uszkodzonego rowka w "Tomaszowie".
Musimy skończyć naszą...
Musimy skończyć naszą...
Musimy skończyć naszą...

Jedyny i niepowtarzalny ten "Grande Valse Brillante" się skończył. Raz tylko miałam szczęście być na koncercie Ewy Demarczyk i było to w roku 1980 w Teatrze Żydowskim w Warszawie . Wielkie, niezapomniane wydarzenie.

"Jeszcze mi tylko z oczu jasnych
  Spływa do warg kropelka słona"

 "Du holde Kunst" i serce pęka.

 "Musimy skończyć naszą dawną
   Rozmowę smutnie nieskończoną".







środa, 5 sierpnia 2020

394

Trzy tygodnie w Warszawie i pomimo, że na peryferiach, to alergia na smog już mnie dopracowała i pisanie z trudem idzie. Chciałabym więcej i o tej pracy powyżej i o tych wrzuconych na Instagram, a tyle tylko, że przypadkiem odkryłam ten archiwalny zbiór zdjęć (wykonanych przez J. Turka) i publikuję.
Ciężko nie robić nowych prac, pandemia dopełniła

miary i trzeba mi się z tym pogodzić . Z tym akurat pogodzić mi się łatwo i nie dlatego, że ktoś powiedział, co trafiło mi do przekonania, jakoby strata to niewielka i inni będą robić lepsze prace.
Nie dlatego.
Jest na zdjęciu powyżej pokazana jedna jedna z tych moich bardziej ulubionych






wtorek, 28 lipca 2020

392


 I zdarza się tak, że trzydzieści kilometrów jest oddaleniem nie do pokonania...


Jest znośnie, bo i woda bez ograniczeń i wegańskie posiłki bardzo pyszne. Mam tu także możliwość sprawdzenia czy wodociągowa warszawska nie ma, jak dla mnie, chemii równie groźnej jak ta w smogu bo wszystko na to wskazuje, że i to przyczyna moich problemów ze zdrowiem w Warszawie, bo jestem w mieście i po tygodniu już w stanie porażenia.
Trzeba było i tego doświadczenia, żeby wiedzę skompletować. Zdaję sobie sprawę, że to moje i niepowszechne, ale 


     "Zegarki nie tykają, wahadełka nie wahają się, fale dźwiękowe muzyki nie lecą dalej, fale morskie też nie, Ziemia się nie obraca, pulsary nie pulsują, Slavoj Žižek nie pociąga nosem, procesy w twoim mózgu nie przebiegają. Nie postrzegasz nic."
Kto zna ten zrozumie, chociaż pewności nie ma. Jest prawie tak jak w tym cytowanym powyżej tekście. Stan dopracowany upałem i porażeniem alergią bo chociaż  daleka od centrum, ale smog działa. Tak trzeba będzie wytrzymać jeszcze dziesięć dni trudnych i dlatego, że nie robię tego co najbardziej bym chciała, czyli prac z tektury i to nie tylko dlatego, że te najbardziej "działają".
Tu żadnych polemik, ani odniesień do okoliczności i cały wysiłek aby tę fizyczną słabość dokuczliwą pokonać bo przeszkadza bardzo i nie dało się inaczej jak tylko w takich, prawie szpitalnych warunkach, dochodzić do zdrowia.
            
            
          


       

     

   
     
   





środa, 1 lipca 2020

391

Stół bardzo podobny do tych z domów mojego dzieciństwa i pracuję przy nim z całym tłumem wspomnień. Użyta chemia do czyszczenia trochę mnie uszkodziła i dla tych, którzy będą używali zmywacza do lakieru ostrzeżenie,  że można to tylko w dobrze wentylowanym  pomieszczeniu, a najlepiej na świeżym powietrzu.
Efekt jest, ale teraz ja się reanimuję z różnymi skutkami tegoż procesu. Przybywa i więcej elementów dla plastycznej i czas dla różnych filmów na YT co wiedzę dają : a to, że to taka rzadkość taki znak na dłoni jak u mnie...
...a to, że to taka niezwykła grupa krwi jaką mam O Rh-, a to, że jestem dzieckiem indygo.
            Trafiłam też na przepowiednie Nikoli Tesli i  pokonując opór względem komentującego plociucha, zapoznałam się z wiedzą, którą poznać było warto, a szczególnie tę myśl geniusza, że w przyszłości, czyli za 100 lat od czasu, kiedy o tym mówił w 1935, pojęcie człowieczeństwa zostanie zweryfikowane i  zasada eugeniki stosowana.
Siła by tu komentarzy trzeba i na pewno wrócę do tematu. Teraz tylko krótko, że nie możemy czekać aż tak długo i niekoniecznie eugenika oznacza taki proces jak komentator filmu na YT to widzi. Nie podaję linka,  bo sama z trudem przeżyłam ten program, ale kto ciekaw ten znajdzie sam.





   

poniedziałek, 22 czerwca 2020

387

   
            Trochę wysiłku mnie kosztowało przygotowanie tej pracy ( w trakcie i będzie się działo) i nie dlatego, że kolor i nie dlatego, że warunki takie bardziej partyzanckie i nie dlatego, że inne sprawy ważniejsze i forma moja jeszcze nie najlepsza. Pomogły mi i to bardzo te głosy nie uznając tego tworzywa, które dla mnie przede wszystkim i chociaż łamią mnie jak mogą i nalegają na uznanie tylko oleju na płótnie, to ja robię swoje tym bardziej, że taki sposób montażu daje wielkie możliwości.
 Wcześniejsze posty ogarnę zanim opublikuję, bo działo się i pół roku nie do zapomnienia.
           
       
       

poniedziałek, 1 czerwca 2020

382

Nareszcie w ludzkich warunkach, bez smogu i złej energii.
Jest tu duża ściana i miejsce aby "utkać" wielki i piękny gobelin. Tak zamierzałam to zrobić dla tych dzieci, dla których robiłam całą moją sztukę.
Dwie doby pobytu w Warszawie uszkodziły mnie mocno tak, że wykonam tę pracę nieco później. Dziś tu priorytetem jest zakończyć pisać "Kostkę Neckera".



czwartek, 21 maja 2020

381



Genialna Anna Pirozzi jako Abigail.
O całej inscenizacji z Bolonii (YouTube) możnaby porozmawiać, ale raczej nie z kimś tu, kto mało, że nigdy opery "Nabucco" nie widział to i tak mu się nie podoba.
Tak na marginesie to kostiumy, moim zdaniem, bardzo piękne, a w Bolonii byłam chwilę dawno temu.

Koronowirus właściwy i taka dla tegoż wizualizacja. 
Refleksje powyżej to z racji, że fizycznie lepiej się czuję i kontynuuję działania w różnych przestrzeniach. Dziś w miejscu wystarczająco dobrym aby to co ma być napisane napisać. Przez lata towarzyszyło temu, uniemożliwiając podnoszenie głosu, to rozdarcie jakie się ma kiedy w ostatniej scenie "Nabucco" Abigail umiera błagając aby jej nie przeklinać. Aria wielkim głosem zaśpiewana sprawia, że oczy łzawią i ból serce ściska. 
Po chwili, którą ostatni raz wygrywa Abigail, przychodzi opamiętanie wsparte wiedzą, że te typy szczerze nie przepraszają nigdy i wtedy myśli się z bólem już tylko o ich ofiarach.
I jeszcze raz o tym samym inaczej. Mam ją i swoją wizję wystawienia tej opery i może nawet równie odważną, ale o tym za dni kilka jak się już uporam z pismami innymi.


W przestrzeni życzliwej nareszcie, w innym mieście, "oswoiwszy" ją nieco kilkoma szkicami moich prac...


niedziela, 10 maja 2020

379

      Miesiąc na wsi i znów w Warszawie gdzie czekał na mnie ten materiał.
Padło pytanie "Co z tego zrobisz?"
To co najlepsze to zdjęcie, które właśnie zrobiłam i w tych warunkach więcej zrobić się nie da. Taka robocza dekoracja miejsca, w którym tylko pisać mogę.
Warszawski dzień. W samo południe, w piątek 8maja.

Tekturka takiej klasy, że nie rokowała, a jednak sprawdziła się. 
 Zapiski z dnia na dzień, ważne, ale nie najważniejsze. 
Tę kronikę polecam obejrzeć zwłaszcza dla tego fragmentu o gobelinach.





       
         
           
   

   

sobota, 25 kwietnia 2020

377

                     Warsztatów meblarskich ciąg dalszy, a w tej kronice jest trochę historii stosownej do tematu. O tym krześle, które poniżej, w kronice nie było.
Tak wyglądało na początku.
Tak wygląda już lepiej. 
Wolałabym te warsztaty rewitalizacji na jekimś bardziej ambitnym dizajnie pokazywać, ale takie są te dwa krzesełka i robi się co można.
*****
Warsztatów meblarskich c. d.
Dobrze, że chociaż dwa zostały , bo to trzeba tak umieć zobaczyć, że warte aby je rewitalizować. Mahoniowe krzesła z międzywojnia. Cztery ktoś przygarnął pierwszy.
Drewno oczyszczone .
A to już pobejcowane 

Bonus za pracę przy krzesełkach to nowa sukienka lniana i lniana koszula i szal z bawełnianego woalu, a wszystko razem na pobliskim targowisku nabyte za 19 PLN.
                 
           Dwa takie "skoczki" i sporo pracy, aby przywrócić im pierwotny wygląd, ale warto.
Krzesło "skoczek" proj. Juliusz Kędziorek 1965r. Polska.
Takie raczej żałosne te akcje efektem uwikłania w czasie zarazy i plastycznej sztuki tylko trochę, ale robi się co możliwe.
                       
               

                   


poniedziałek, 20 kwietnia 2020

376


           
Dziś  wyjątkowo nie w nastroju dla robienia plastycznych i chociaż przygotowałam dla porządku elementy większego gobelinu, który miał być bardzo kolorowy, to na takim minimalistycznym poprzestałam.
                     
Bonie

Pokazuję te szkice chociażby po to, aby się odnieść do wypowiedzi jakoby kryzys i nędza w najbliższej przyszłości i sztuki nie sprzedam.
Pomijając fakt, że okoliczności uniemożliwiają dopracowanie i oprawę to i nie są na sprzedaż.
*****
YouTube i wywiad Moniki Jaruzelskiej z Krzysztofem Karoniem. Nie sposób się nie zgodzić z wieloma wypowiedziami Karonia i tylko jeden aspekt, ale na tyle znaczący, że warto podyskutować. Dwa dni wzburzenia i nie tylko intelektualnego, przyczyną tej opóźnionej reakcji. 
Świat po pandemii  COVID-19 ...
Emocjonalna, a nawet histeryczna wizja tego Świata przedstawiona przez interlokutora Moniki  Jaruzelskiej to nie konieczny obraz przyszłości. 
Patologia, o której w wywiadzie mówi Karoń to jest 20% populacji, a znakomita większość to ludzie, dla których praca stanowi satysfakcję...
Ech, bo właśnie się okazało, że jeżeli byłby realizowany Robot Frasobliwy, to właśnie za satysfakcję...
*****










sobota, 18 kwietnia 2020

375




Szkice wykonane dzięki odkryciu możliwości androida robienia takiej komputerowej grafiki multiplikując zdjęcia.


Białe na białym





piątek, 17 kwietnia 2020

374




Twórczość w czasie zarazy.


Koniecznie musiałam zrobić ten anturaż tak potrzebny w tym miejscu i tym czasie .
Zaraza ograniczyła działania, ale chociaż to daleko niespójne z atmosferą, to i ten szkic większego i kolorowego zrobiłam.
Jest cieplej co pozwala odzyskiwać siły i formę potrzebną do działania. Trochę plastycznych zrobionych, ale nie te są teraz najważniejsze.
I takie jeszcze dekoracje w  przestrzeni. 
Daleko od scenografii i kostiumów dopracowanych, ale z tego co jest wybierane zgodnie z moimi upodobaniami.
Dzieje się znacznie więcej, ale to dziś wszystko co mogę pokazać.
*****
Jeszcze o jednym filmie sprzed lat i cytaty z recenzji Anny A. Grabki

Warto obejrzeć raz jeszcze ten duński film z 1987r. , który jest ekranizacją opowiadania Karen Brixen

"Uczta Babette"