niedziela, 31 października 2021

457


 


            Dobrze,że dziś też taka piękna pogoda i konieczny krótki pobyt w Warszawie do przeżycia. Konieczny jak konieczny, bo mógł gości zaprosić do Grodziska, ale nie gotowe tam jeszcze wszystko. Wirus jeszcze nie dobity. Przełom, a jakże jakiś jest co pozwoli zakończyć jakiś ważny temat, a że "przypisy" też ważne to się robi i więcej.

      Na tyle trudno znoszę, nawet krótkie pobyty w Warszawie, zwłaszcza teraz w stanie niedokurowania, że dziś,dobre  20 minut mniej,  i ewakuowałam się do Podkowy.


Kosztowało mnie to 2zł dodatkowo za WKD, ale na zdrowiu nie ma co oszczędzać. 
*****



I już w Grodzisku i pięknie, ale dzień przeciążeń, bardziej psychicznych, i na skutek tychże padłam.
Tak pięknie było wczoraj w południe, teraz jest trzecią w nocy i już raczej nie pośpię, a że sporo pracy na dziś, to zaczęłam od najtrudniejszej i jakoś poszło.


          Są te zapiski bardzo konkretne i o pracy,  bez refleksji chociażby takiej, że jak już doszłam z formą, tak pół na pół, to doświadczam tego , pół na pół, też w kontaktach z ludźmi po drodze. 
           Nie będę pisała o zwierzątkach, bo Aronson w jednej ze swoich publikacji, a dawno to czytałam (ok. 30 lat temu) i tytułu nie pamiętam, napisał, że jeżeli w reklamach jakiegoś towaru pojawiają się zwierzęta i dzieci, to taki towar jest nic nie wart.
I żeby temat zamknąć, już nie z Aronsona, a z innego źródła, że 
 żmije giną od własnego jadu i to tylko kwestia czasu. 
                              *****

Jakiś czas temu przygotowałam elementy dla takiego większego (72x72cm) gobelinu, ale ani jak oprawić, ani przewozić, a przestrzeń niedopracowana, aby gości zapraszać, toteż podzieliłam na cztery mniejsze. 

         
           



        
       
         
          

sobota, 30 października 2021

456

               To, o czym teraz, jest bardzo daleko od wcześniejszych relacji z, jakby to się mogło niektórym wydawać, "radosnej twórczości". I jest tak, że jakieś działanie, niech będzie, że magiczne, sprawiło tę przestrzeń i konsekwentnie wypełnia się.

Wcześniej już pisałam o potrzebie osiągnięcia takiej kondycji, która pozwoli na kolejne działania. Może jeszcze nie doskonała, ale jest. I raz jeszcze jakimś impuls przyczyną zamknięcia pewnego tematu. 

Jest ciepło i na zewnątrz taka piękna jesień . Wyszłam do sklepu i mam materiał na następne i może zwierzątka. Robię, bo chociaż  w tym formacie to trudne wyzwanie tak chcę tu kilka wykonać. Słonia raczej nie.



             Raz jeszcze "Złota myśl" .

     


                   
                      Czas się skoncentrować na wykańczaniu zaczętych i nie myśleć o następnych, bo od myślenia, ile tu można by  jeszcze zrobić ,poczułam się zmęczona. 

                          *****
            Dziś trochę więcej energii, zatem do Warszawy różne sprawy załatwiać.






Dwie już załatwione, teraz chwila przerwy i to okazja żeby odwiedzić miejsca z przeszłości, nie tak przecież dawnej, a wydaje się że minęły lata świetlne.





Jest pierwszą w nocy i właśnie skończyłam dzień pracy . Nie był łatwy, tak że więcej pisania nie będzie i tylko tych kilka zdjęć.

środa, 27 października 2021

455

 


Zanim zacznę wykańczać te większe prace postanowiłam te małe, ale bardzo mozolne, skończyć, bo jak nie teraz to nigdy.

Dziś już się czuję zdecydowanie lepiej. Miesiąc walki organizmu z wirusem i może skutkiem tych codziennych wyjść na zewnątrz tak długo. Trzeba uważać i nie szarżować. Jest lepiej, ale gotowa do wyprawy do Warszawy będę raczej dopiero na początku przyszłego tygodnia.
Czas na uporządkowanie i prac zaczętych i przestrzeni.
*****
Tak jeszcze nie do końca dopracowałam kolejne szkice z mojej małej historii sztuki o Magdalenie Abakanowicz, Alinie Ślesińskiej i Barbarze Zbrożynie .  Jakieś osobiste, wynikające z odbioru własnego twórczości Wielkich i tu także refleksje . Które z dzieł można zobaczyć i gdzie. 
O życiu i twórczości można przeczytać w necie i trzeba wiedzieć o naprawdę heroicznym wysiłku, z którego dzieło tych niezłomnych Polek. Z tego samego czasu i Alina Szapocznikow i Krystyna Kobro ...
Jeżeli myślisz, że Twój wysiłek i los zbyt trudny i ogarnie cię zwątpienie, to wiedza o Tamtych losach może podnieść. Może...


Zbieram i porządkuję elementy, póki co, bez wizji skończonej pracy, bo nie chciałabym żeby to była tylko popisówka precyzyjnego cięcia. 


Jeszcze nie ta kondycja. Jedno takie i na razie wystarczy.
*****



 Eksperyment, bo musiałam sprawdzić, czy takie potraktowanie szlag metalu jest możliwe i jak widać jest. 




poniedziałek, 25 października 2021

454

 




"Złota rybka" jeszcze bez koloru właściwego, ale wyprawa po barwniki dziś niemożliwa. Dla ułatwienia odbioru to tło jest koloru myszowato granatowego. 
Zaszkodził mi ten krótki wypad do Warszawy w sobotę i wirus się trzyma mocno.  To już miesiąc i okazuje się, że nie wolno szarżować, bo są nawroty.
Pomyśleć jak trudne byłoby to doświadczenie gdybym się nie zaszczepiła..
.
Robię zatem co mogę i nie planuję na dziś więcej ponadto.

Wcale niełatwe te zwierzątka i nie koniec na tych próbach.


Sztaluga "Vinci" to sobie przynajmniej popatrzyłam .
Tak ogólnie to tu moje działania zdeterminowane różnymi czynnikami i nie ma co z nimi iść na siłowe rozwiązania.
.Witamina C i napój imbirowy może pomoże.

W mojej małej historii sztuki, w poście 452 piszę o Magdalenie Abakanowicz i to nie dlatego, że za rekordowo wysoką cenę (13 mln złotych) Jej dzieło sprzedano ostatnio na aukcji.
Nie skończyłam tego tekst, więc jeszcze nie opublikowałam.
Tu tylko walcząc z jakąś tam własną słabością, o tym jak bardzo nieraz mi pomagała wiedzą o heroicznym wręcz wysiłku Artystki, zmaganiach z materią, które w czasie zwątpienia stawiają do pionu.


piątek, 22 października 2021

451


 






" Okno by zobaczyć jak świta..."ll
Kiedy się śni koszmar, to trzeba spojrzeć w okno jak świta i wtedy się zapomina.
Że to raczej okna, a może chodzi o  jedno z nich, albo taka praca w całości jest oknem.


Jasne, że byłoby prościej zakupić ramy i oprawiać, ale jest jak jest. I tak dobrze, że w tej fazie, de facto, początkowej organizowania warsztatu w tej przestrzeni, pozyskałam taką super płytę pilśniową twardą . Założenie wykonania dwudziestu takich jak wyżej, realne.
*****
Koniecznie dziś do Warszawy, aby zakupić tylko ostrza. Cokolwiek by to nie było grypa czy delta, a trzyma się mnie toto już miesiąc, czyni tę wyprawę niełatwą. 


****
Twoje finanse będą w bardzo dobrej kondycji. Nie musisz się więc o nic martwić i możesz spokojnie zadbać o swoje przyjemności. Korzystaj ż życia i nie przesadzaj z oszczędzaniem.

Czasami warto przeczytać swój horoskop. 

****



Jakoś przeżyłam tę wyprawę i już wracam.
Muzeum Sztuki Nowoczesnej w budowie i mam nadzieję, że nie będzie to kolejny architektoniczny potworek jak te w pobliżu, a to co w miejscu dawnego "Sezamu" i to po przekątnej dla tegoż. 
















czwartek, 21 października 2021

450

Moja mała historia sztuki.

Theo Jansen.

Wydarzenie to wykład Theo Jansen a w BUW w 2009r.

Twórczość tego holenderskiego naukowca i artysty wykracza poza jakieś umowne ramy, które opisywane wcześniej obiekty zamykały w mniejszych lub większych wnętrzach.

Theo Jansen konstruuje rzeźby kinetyczne. Wykład był ilustrowany filmami i zdjęciami i na tych już te niezwykłe konstrukcje przemierzające plaże ( bo takie otwarte przestrzenie idealne dla pokazu) robią ogromne wrażenie. Szczęśliwie na YouTube sporo filmów, na których można zobaczyć wielkość tych prac. Fascynujące. A sam Theo Jansen to piękny człowiek, ucieleśnienie pasji. Po wykładzie można było obejrzeć z bliska materiały, z których obiekty montowane, mechanizmy przemyślne ,dzięki którym poruszają się te, jak je nazwał twórca "Bleach Animals". 

No cóż, nie będę ukrywała refleksji, że po tym wykładzie i pokazie czułam się trochę jak ziarnko piasku, po którym przeszedł taki stwór. Porażająco wielka praca, ale i wyzwanie dla wielu by nie ograniczać twórczego myślenia, bo to wsparte wiedzą i pracą może zaistnieć tak pięknie.



środa, 20 października 2021

449

 Moja mała historia sztuki.

Bronisław Kierzkowski.

Na moim blogu, jakiś czas temu, zamieściłam link do starej Kroniki Filmowej, w której pokazano młodego artystę jak brodzi w złomowisku wybierając blaszki -odrzuty po wyciętych przez sztance jakichś elementów, najczęściej niewielkich kółeczek. W komentarzu nie padło nazwisko artysty i tylko tonem lekko pobłażliwym, czy takie działania twórcy zostaną kiedyś docenione.

"Trzeba dużo widzieć i wiedzieć, żeby nie wszystko odrzucić"

Kronika była z lat 60, a ja miałam szczęście w najlepszych warszawskich galeriach widzieć pracę Artysty z zatopionymi w gipsie blaszkami i jak najb rdziej docenione, uznane. Kompozycje fakturowe, reliefowe, strukturalne to te, które mnie zafascynowały najbardziej i trzeba je zobaczyć na własne oczy i odkryć magię, którą ma każda praca- efekt poszukiwania niekonwencjonalnego, jedynego w swoim rodzaju, własnego sposobu plastycznej wypowiedzi.

"Weź przedmiot, obojętnie jaki i rozpoznaj w nim istnienie"

    




448

 Moja mała historia sztuki.

Frank Stella.

Wydarzenie wystawa w Muzeum Historii Żydów Polskich 2016r.  

Obrazy o nieforemnych kształtach inspirowane architekturą starych synagog. 

O wystawie i twórczości Franka Stelli w necie. Wielka i różnorodna twórczość Wielkiego Artysty.

Ambalaże, rzeźby, instalacje, obrazy  i wszystko zachwyca nawet tak w skali internetu. 

Niestety, w Polsce nie ma dzieł Franka Stelli w żadnej dostępnej kolekcji. Ciekawe czy jest w prywatnej, ale nie mam wiedzy na temat. 

Tak jak wspomniałam, to historia moich fascynacji sztuką ponad schematami, o formach odkrywczych i otwierających, dlatego też nie mogło tu nie być o Franku Stelli.


Joseph Beuys.

Wydarzenie to wystawa dzieł Beuys' a w Zamku Ujazdowskim. Przeszło dziesięć lat temu a obiekty w pamięci. Instalacje nie pozostawiające widzą obojętnym. Koniecznie trzeba zobaczyć dokumentalny film o twórczości i więcej o działalności Beuys'a . Film o znamiennym tytule "Sztuka to rewolucja".

Jest niewątpliwie  rozdarcie, takie polskie, bolesne, , kiedy się wie, że to Niemiec, który lata wojny służył w Luftwafe a wielką fascynacją jego działalnością jako jednego z prekursorów bodyart, happeningów i aktywisty z wiarą, że sztuka ma mieć większy wpływ na ludzką makrostrukturę i tworzyć "rzeźbę społeczną".  Nie sposób dziś myśleć i mówić o sztuce, nie znając postawy Beuys'a. Dzieła Artysty do obejrzenia w wielu muzeach w Niemczech. Blisko dziś już bardzo i można sobie wyobrazić taką wyprawę celem zobaczenia dzieł, bo tylko taki odbiór znaczy. Wiem bo widziałam i mogę świadczyć.




447

           Niespełna rok jak jestem tu, w Grodzisku. Organizm uporządkował mi się już zadowalająco.

Ten ostatni incydent z jakąś grypopodobną infekcją, przejściowy.



  Zaszarżowałam dwa razy w ubiegłym tygodniu do Warszawy się udając i jeszcze trochę tam tam mnie przewiało, tak że dwie doby dochodzę do siebie i sprawy nieco mniej bojowo.

        Co nie znaczy, że leżę i nic nie robię. Następne wyprawy trzeba mi, jednak, do tej ciepłej środy, odłożyć. 


" Okno, by zobaczyć jak świta."

Resztkami koloru, a takie właśnie być mają nawet jeżeli przekaz nie będzie czytelny..
To jest temat dla całego cyklu i tylko robić. 

****


"Okno, by zobaczyć jak świta" II

Tak na razie w szkicu, ale incydent z przeziębieniem trwa i zamiast ciągu dalszego to napój imbirowy i do łóżka. 
To naprawdę nic porażającego i w kompleksie wydarzeń na przestrzeni ostatnich lat, to drobiazg, ale nie bagatelizuję. Jest jeszcze trochę spraw do załatwienia. 

****




        

        

sobota, 16 października 2021

445


     Jestem zbyt doświadczona, żeby myśleniem magicznym zmienić swoją sytuację. Pozbywając się tych najbardziej porażających skutków alergii i mając świadomość, że to proces w trakcie, i że z racji zaszłości to się tak wszystkiego nie da siłą woli uleczyć, i że zadziała prawo przyciągania tylko dobrej energii. Całe tu swoje bytowanie określa mi tylko to jedno, żeby jeszcze trochę dźwignąć to zdrowie, a jak wspomnę co się działo rok temu, to mam wrażenie, że to nie byłam ja. Teraz proste akcje- umyć się, uprać, zjeść, posprzątać i dać czas czasowi, żeby jeszcze coś poprawił. Do tego praca i tej całkiem dużo zrobionej. Czasem coś zakłuje i to bardzo i potwierdza, że nie może być inaczej i nie ma zrozumienia. To nie zabawa "The Show Must Go On" i chociaż wolałabym podeprzeć się cytatem klasyka, to tym razem przekaz tej rockowej piosenki jak najbardziej adekwatny.



Jeszcze trochę odpocznę oczy i popracuję.
Powyżej przykład, że miały prawo zmęczyć. 



Takie ćwiczenie z 

perfekcji wykonania i jeżeli tę powyżej resztkami koloru skończę, to głównie dlatego, że wyjątkowo mozolna.

"The Show Must Go On"

To pisanie całe jakby w trzeciej osobie, bo w dwóch pierwszych nie dam rady, jeszcze nie teraz.
Działam zadaniowo, punkt po punkcie realizując i to jedyny sposób na ten czas, nawet jeśli imaginuję więcej, jak chociażby ten park rzeźby, czy galerię, co i tworzę w imię tej imaginacji to i owo, jest to dla pokazania procesu przyczynowo-skutkowego i bardziej dla edukacji i uświadamiania. To, że nie przekraczam w imaginacjach granicy zdeterminowane jest stanem prawej stopy i wychodzenie więcej jak krótkie wypady po materiały jest na dziś niemożliwością.
To jedno z tych najważniejszych i najbardziej bolesnych zadań i atmosfera w jakiej się przymierzałam kończyć po latach, szokowa. Pomału zacieram pamięć mojego bólu, bo nie ten mój najważniejszy i pierwsze postępowanie dziś 
poczynione.
Wystarczy już tej plastycznej, mogłoby mnie tak bez reszty wciągnąć, a to teraz nie po drodze.
****



Mimo wszystko, dwie wyprawy do Warszawy w tygodniu, trochę mi organizm demolują i to nie dlatego, że tam taki hałas, którego na zdjęciach nie widać.

Jedna z większych architektoniczno-urbanistycznych porażek. Koszmar .
Muszę trochę ochłonąć, żeby kontynuować .













piątek, 15 października 2021

446

 Moja mała historia sztuki.

    Bożena Biskupska.

   Wielka Artystka i Piękny Człowiek, co łatwo było zrozumieć przy krótkim bardzo osobistym kontakcie. Wielkie rzeźby przedstawiające pnie drzew. Ja też miałam w dzieciństwie taką wierzbę spróchniałą, do której wnętrza można było wejść. 

Zaszczyt to dla mnie obecność moich prac w tych samych galeriach . Obrazy olejne Artystki widziałam wielokrotnie. Dziś piękny biały w jednej z warszawskich galerii . Raz tylko miałam szczęście widzieć pracę z cyklu "Wytyczanie obrazu" i to już jest instalacja, bo Pani Bożena Biskupska wypowiada się i rzeźbą i instalacją, płótnami i jest w tych pracach to coś, co z całego ogromu innych obok, zawłaszcza uwagę i nie pozwala przejść obojętnie.

  O twórczości Artystki można przeczytać w necie i nie będę tu cytować. Warto któregoś dnia przejść się, odwiedzając najlepsze warszawskie galerie i odkryć samemu wielkość tej twórczości.


  


          

          


  

czwartek, 14 października 2021

444

 Moja mała historia sztuki.

      Mariusz Łukasik Wystawa w Kordegardzie i niezapomniane wrażenia, zachwyt tymi płótnami, ambalażami, kolorystyką. Było to na długo, zanim miałam szczęście poznać osobiście i naprawdę nie zmyślam, że Mistrz był na mojej wystawie grafik " Obrazy kontrolne", w galerii Pokaz i pochwalił .

        Warto naprawdę poznać i koniecznie na własne oczy prace Mariusza Łukasika. Wielki jest i uznany. Aukcje, galerie, muzea . Zadać sobie trud i odszukać prace, a może nawet kupić. To jeden, a może nawet jedyny Artysta "w zasięgu", którego praca mogłaby w tej bajkowej galerii w Grodzisku, zaistnieć. 

        

   

443

 Moja mała historia sztuki.

      Fascynacje i osobiste spotkania z dziełami to leitmotiv tych historii, zupełnie niezwykłym było przeżycie dzieła Edwarda Krasińskiego, o którego twórczości w necie. Z trudem, ale można wytropić i w realu zobaczyć te unikatowe obiekty z legendarną niebieską linią.

Było to na wernisażu wystawy w podziemiach kamedulskich ( jeszcze nie straciłam nadziei na odzyskanie płytki z tej wystawy z moją pracą, którą niestety straciłam, a były głosy, że to był jeden z ciekawszych obiektów. Nie mam zdjęcia i wypadałoby opisać. Nawiązanie do wydarzenia było symboliczne. Drewno belki stropowej ze starej BUW i trzy gwoździe o kwadratowym przekroju, W dolnej części, tej ustawionej pionowo belki, w ciesielskim podcięciu, jajko - znak życia, które być może. Sztuka to też forsowanie kordonów z determinacją Weroniki. Instalacja wyglądała podobnie jak ta poniżej z mieszkania przy ul. Radnej.

Zdjęcie wkleję jutro . 


    Gospodarz podziemi kamedulskich i animator wydarzeń ksiądz Wojciech Drozdowo z, na ten wernisaż przyrządził pyszne spagetti, a że kiedyś od Edwarda Krasińskiego dostał maszynkę do robienia niebieskiego spagetti, to jeden klusek w porcji był niebieski .


               




niedziela, 10 października 2021

442

 


Wycięłam okienko w płycie pilśniowej twardej, a ta z odzysku i może z lat70. Wycięłam i zmogło mnie. Zanim dwie kolejne takie operacje plastyczne muszę się reanimować.



Coś tam dziś przybyło, i jak na rekonwalescentkę to i tak dużo.

*****
Zwalczyłam tę infekcję i dziś już zdecydowanie lepiej się czując pracuję z większą werwą.
Może na początku przyszłego tygodnia do Warszawy się wybiorę.
W tle Stephen King i dobrze, że urządzenie w pewnej odległości bo słyszę głównie timbre głosu Leszka Teleszyńskiego. 


To już ostatni kolorowy gobelinek. I to nie dlatego, że skończyły mi się barwniki. 
*****
Zimno porażające, a sprawy liczne nieuporządkowane i pomimo tego zimna i dlatego, że lepiej się czuję i może zbyt często o tym, ale dla mnie to stan po niedawno przeżywanym horrorze to tak ważne i niezwykłe wręcz doświadczanie całkiem nieżle funkcjonującego organizmu jak na ten niedługi, bo de facto nieco ponad pół roku, czas wychodzenia z kryzysu.
To jest taki stan, że te wszystkie porażki biznesowe ostatnio przeżyte i z bólem, ale tak bywa i to zimno...  nic to . Jak sobie przypomnę,że jeszcze w czerwcu dojść do sklepu 150m, to był dla mnie wyczyn, bo tak bólem paraliżują nogi, toksyny. Dziś prawie grywam w butach na obcasie i tylko stopy , tej kontuzjowanej forsować nie mogę, to i to chodzenie skracam do minimum i jest o.k.

Nie jest to jakieś pomimo wszystko "Ja wam jeszcze pokażę." Nigdy tak nie myślałam i to działanie w konsekwencji wydarzeń. Tak chciałam, jako punkt pierwszy ogarnąć to zdrowie i stało się, chociaż późno. Teraz to zimno i grabiejące palce, którym trudno nadążać za myślą to jest trochę zaskoczenie i akcja, której nie spodziewałam się, ta awaria ogrzewania, ale działam mimo wszystko i naprawdę nie jest to działanie jakiejś psychotyczki.
Nie dane mi tu było znaleźć wsparcie dla pisania tej ważnej dramatycznej i trzeba mi szukać innego sposobu. Ja to rozumiem, że poziom wsparcia zależy od formy, którą mam niewystarczającą na fajerwerki i wkalkulowuję to w program.

Jest jak jest i nie sądzę żeby ci, którzy w przeszłości nie rozumieli dziś coś zaczęli rozumieć.
Ja już nie przejmuję się tekstami " życzliwych" przez telefon, który być może na podsłuchu i pytania "Czy nie widziałam 20 zł" jednej, czy " nie zwinęłam puszki lakieru" drugiej, nie porażają, bo po pierwsze nie widziałam, a po drugie nie zwinęłam i to nie lakieru, a kleju kontaktowego, którym i wbrew sobie, ale jeżeli już to chciałam na drzwiczkah szafki pod zlewozmywak nakleić, z odkrytych w piwnicy tej pani, aluminiowych listew z żaluzji. To jeszcze bym zaakceptowała w ramach działań z materiałami z odzysku. "Ambitna" ta akcja nie bez konkretnego założenia ideologicznego. Pracownia jakaś niewielka w Grodzisku, to było jedyne miejsce, aby wykonać tę i inne prace.
Wykręcona stopa, a co ważniejsze forsowana bez żadnej taryfy ulgowej i konieczność dojścia do siebie po upadku ( mam swoje lata i stało się) pochłonęła i fundusze na ten cel, a potem pandemia i jeszcze jedna kontuzja tej samej stopy plus pandemia i dziś to z tego nie ma co zbierać. Wystarczy?  

Wystarczy wiedzieć, że tej sztuki dramatycznej nie napiszemy razem elegancko. Ja się z tym muszę uporać sama. 
Chciałam tu robić dużo tej plastycznej i power mój taki, że będzie mnie cisnąć bardzo to wszystko niezrobione, ale życie pisze inne scenariusze i determinuje poczynania.












środa, 6 października 2021

441

 Moja mała historia sztuki.

   Tadeusz Kantor .

    Jeszcze raz o tym, że nie o całej twórczości Mistrza, a o tych pracach, które miałam szczęście widzieć na własne oczy i bardziej o tych, które pokochałam od pierwszego wejrzenia.

Niestety, nie widziałam w realu prac z cyklu "Wszystko wisi na włosku" (1973r) i " Płócien opakowanych", które do obejrzenia w internecie, ale mam swoją ulubioną  i to jest "Płótno na płótnie" i tę widziałam w galerii.

Okazją, aby zobaczyć cykl " Parasole" było pójście do Teatru Studio, a nie pamiętam, które to było przedstawienie Szajny. W foyer wystawa ambalaży Tadeusza Kantora z parasolami. Fascynujące, a po wielu dziesięcioleciach  jedna z tamtych prac w galerii już bardzo kosztowna ( ok.500 tys PLN) . 

Józef Szajna to kolejny Wielki Twórca i scenografię do sztuk "Replika", "Cervantes", "Dante" wielkie i niezapomniane przeżycia, których nie odda zapis filmowy, bo to niemożliwe. Szajna- malarz często posługiwał się techniką ambalażu. 

A jak już o tej technice ambalażu to Władysław Hasior i dwie z Jego prac widziałam z bliska. Wiąże się ze sztuką, ta raczej obyczajowa historia z pracami Mistrza w tle, dosyć luźno i mogłaby stanowić kanwę opowiadania które może i warto napisać i znaleść by się mogło takie opowiadanie w zbiorze pt "Marzenia i koszmary" gdyby nie to, że to tytuł z opowiadań Stephena Kinga.

     Z inspiracji " Płótnem na płótnie" zrobiłam kilka prac " Płótno na tekturze" i tak trochę inaczej "Płótna na płótnie."

        


"Płótno na tekturze" wkleiło mi się jako profilowe na FB i nie dałam rady tu go przeciągnąć.

        





440

           


Szukałam jakiegoś zdjęcia na początek i to impulsem wrzucam. Bojowo i trochę w kontrze do stanu w jakim dziś jestem.
Drugi tydzień choroby i to ewidentnie Delta. Domniemywam nawet gdzie się w Warszawie mogłam zarazić i mimo wszystko pozdrawiam.
Objawy, jak u zaszczepionych. Lekka gorączka, lekkie duszności, ból głowy i mięśni też lekkie, dreszcze, osłabienie i brak apetytu. Stan do przeżycia, ale mało przyjemny.  Trochę szarżuję wstając aby coś przprać czy uporządkować, wmawiając sobie w trakcie " Jestem zdrowa, nic mi nie jest" i robię tak z własnej woli, a nie pakuje mi tego w głowę jakiś toksyk, który uprawnia się do lenistwa jako nadczłowiek i nie przyjdzie mu nawet do głowy, że to jest rodzaj kradzieży.
*****
Nie będę dziś żadnych drastycznych tematów poruszać i dalej o projekcie.
A jest wielki, może nawet większy ode mnie. On zakładał współpracę, ale na zasadach ...Taką bardzo prostą było uzależnionych od różnych : czy.to toksycznych rodziców, czy telewizji, seksu, alkoholu,  i innych używek, uzależnić od pracy, którą będą kochać robić. Nieważne, czy to będzie malowanie, czy gotowanie, szycie, robienie mebli itp., ważne, żeby nutę właściwą odkryć i wtedy zagra.
Pół roku, bo tyle faktycznie detoksykacji zdecydowanie jest mi lepiej w tej konkretnej sferze . To fakt i na tym mi bardzo zależy. a żeby było jeszcze lepiej potrzebny jest czas. 
 Ogarnęłam się do stanu,  który  pozwala zbierać myśli... A'propos tematu to nie ma takich mocnych adwokatów diabła, żeby razem z nim nie przegrali, to tylko kwestia czasu.
****

Taka butna wypowiedź sugerowałaby jakieś potężne zaplecze, ale tak to nie jest.
Raz jeszcze imbirowy napój, bo ten najlepszym lekiem wirusobójczym. 

*****
Sprawy zaszły już dawno tak daleko, że konieczne jest znalezienie sposobu rozwiązania na skalę i mikro i makro.
Przemocowe ataki mają różne emanacje i nie wystarczy pomoc psychologa, który będzie tłumaczył jak unikać oprawców. 
I można się znaleźć w sytuacji patowej, którą mógłby rozwiązać tylko mediator z urzędu, pod warunkiem, że osoby mogą się spotkać na rozmowę w neutralnym miejscu, państwowym koniecznie. 
Każda taka sprawa mniejsza, czy większa jest wagi państwowej. W moim przypadku miejsce nie w Warszawie, chyba że z oczyszczonym powietrzem, a teraz dopóki nie zwalczę tej infekcji, to nigdzie niemożliwe.
Zbyt trudne, a jednak w XXl w. powinno być normą taka instytucja jeżeli mamy się nazywać ludźmi cywilizowanymi.
W tej chwili, dopóki się nie wykuruję z tego przyziębienia, czy Delty, to nic więcej nie wymyślę.
Zakładam, że poziom odwagi cywilnej tej czy innej osoby pozwoli się spotkać. Czy to jest rozwiązanie aż tak utopijne, że niewykonalne?
****
Dziś już zdecydowanie lepiej się czuję i tylko osłabiona jestem . A to fakt niepodważalny, że nawet w takim stanie, obłożnie chorej, będąc znajdzie się ktoś, jakaś co sponiewiera bezzasadnie . Ta historia jest tak żenująca, prostacka, że nie warta tłumaczenia, ale w jakiś sposób zakulisowy upubliczniona i tu jest miejsce aby stała się bardziej czytelną i mam nadzieję ostatnią scenką dramatu.

Pożądanej instytucji mediatora na ten moment nie znajdę, zatem trzeba poszukać innego rozwiązania.














poniedziałek, 4 października 2021

439

 


Tyle wyszło zielonych elementów i to za mało odcieni, ale w oczekiwaniu na barwniki, taki szkic.


W trakcie



Na dziś koniec pracy. Kotka jest wychodząca i nałapała gdzieś pcheł. Rano Frontline combo i wieczorem już ulga, a pomieszczenia olejkiem miętowym spryskałam. i teraz pachnie jak na Powiślu w Warszawie kiedy Fabryka Cukierków działała. Tak poradzili w internecie i to działa. 
  *****
 Pisać jak Edith Wharton . Na YouTube odkryłam słuchowisko "Rzymska gorączka" wg. opowiadania Edith Wharton i to jest to, pomimo średniej klasy obsady.
Prosty język i tak "zakręcona" intryga. Nam to nie wyjdzie z taką kulturą perfidii, ani z tym, ani z tamtą. Dystansu nie znajdę dla opisania żadnego z przypadków.

*****
Nie jest mi na tyle lepiej, że tę plastyczną muszę czasowo odłożyć, zbyt osłabiona, zwłaszcza po wyjściu do sklepu (a pięknie dzisiaj i tak ciepło) zmogło mnie, zatem będę się realizować pisząc na urządzeniu co robię leżąc.
Dziesięć lat ostatnich zmagań i historia ta we mnie jak kamień, ale nie węgielny, który jest początkiem budowy, a ten będzie węgielnym zniszczenia. Zniszczenia jakiegoś mitu 
Czas jakiś temu pisałam o tym, że wypada mieć o sobie wiedzę na tyle by nie krzywdzić innych.
Apel nieskuteczny kiedy z ignorancji robi się mniejszy lub większy biznes i wielką ciągle moc tych, których wypowiedzi fałszywe, a z taką teatralną emfazą głoszone, trafiają do wielu. A od dawna przecież wiadomo, że aktor, nawet ten największy, z postacią przez siebie kreowaną wspólnego ma niewiele.
Tak się dla mnie nieszczęśliwie zdarzyło, że miałam okazję zajrzeć za kulisy..  
Ten kamień zbyt długo, ale były opory i te natury, jakby technicznej, jak i inne. Tak myślę że w trzy dni to już dojdę na tyle do zdrowia, że rzecz będzie sfinalizowana co się z wyprawą do Warszawy wiąże.
Nie chcę mi się polemizować z różnymi wypowiedziami i o jednej tylko, bardzo błędnej, uwaga. Nikt nie rodzi się psychopatą, tak jak nikt nie rodzi się człowiekiem.
Jednym, czy drugim można się stać tylko przez wychowanie. Są przypadki urodzonych z dysfunkcją mózgu (charakteropatów) , ale nie znam tematu na tyle, by z pewnością twierdzić, że to przypadki niereformowalne przez wychowanie. Tu mam na myśli tylko wczesne dzieciństwo, bo potem sprawa absolutnie przegrana. 
I jeżeli mogą mieć siłę doświadczenia naukowe tych, którzy zdeterminowani na zdobycie wiedzy i jej weryfikację, by nazwać ją rzetelną ( tu polecam zapoznanie się z pracą doktorską Pawła Moczydłowskiego pt. "Drugie życie w instytucji zamkniętej"), tak i moją, (niekoniecznie chętnie) weryfikowałam obcując ( niekoniecznie chętnie) z licznymi przypadkami.  Takie często stają się pierwowzorami dla literatury, filmu, sztuk teatralnych itp. i kilka takich napisałam.
To i lata upłynęły w poszukiwaniu współdziałających i było tak, że nie widziałam w nich tego co najważniejsze, czyli jakiejś siły sprawczej, a tylko formę opisu, które nie są tym samym, bo jakby miały być to już by były.
Największym talentom i najlepszym chęciom, do czasu brakowało narzędzi i to co w założeniu miało być nauką stawało się tylko rozrywką. 
Dziś czas powiedzieć , że "Król jest nagi" nawet kiedy będzie w kostiumie "Jak cię widzą, tak cię piszą".




















sobota, 2 października 2021

437

 


To jest praca na prezent, więc wielu jej nie zobaczy, a w realu lepsza.

Pochorowałam sobie trochę i nie wykluczam, że to Delta z łagodnym przebiegiem u zaszczepionych. Łagodnym, ale takiego bólu głowy to nie pamiętam żebym miała. Jest lepiej, ale raczej nie wychodzę, żeby nie zarażać. 
Komplet elementów dla tych gobelinów jest i tylko na barwniki miesiąc trzeba poczekać .
Taki karton po owocach trafia mi się rzadko. Dezynfekcję wysokoprocentowym denaturatem i nie ma prawa być żadnych zarazków.
To kontynuacja dla projektu z postu 431. Robi się i jest power pomimo tej niemocy, która każe mi więcej leżeć . W tle, raz jeszcze, audiobook Francisa Clifford a "Odruch litości" czyta Leszek Teleszyński.
Myślę, że w moim przypadku, nie musiało tak być i 
ta idea, żeby tworzyć grupę z potrzebującymi dla rozwiązywania problemów, była zasadna. 
Nauczyć, bez prania mózgu, najpierw prostych, a potem trudniejszych zadań dla realizacji wnętrz. 
Czy byłabym dla nich autorytetem, gdybym nie była tak porażająco chora. Dziś, kiedy tu wracam do zdrowia to z tej perspektywy wydaje mi się to możliwe, a może by tak nie było, bo są przypadki nieuznawania autorytetów i ciekawie było nieraz obserwować jak lepiąc czy klicąc "po swojemu" wpadali w dziki zachwyt. 
Nie chcę do tego wracać, kosztowało mnie zbyt wiele to zaklinanie rzeczywistości w świecie kombinatorów, namawianie do pracy, która jest, według mnie, istotą bytu. Wykonywać coś dobrze, a dobrze to znaczy mieć wiedzę,  mieć z tego satysfakcję i pieniądze to ważne . Jasne, że potrzebny wysiłek i konsekwencja. Ja się przed tym nie uchylam i brałam na siebie chyba zbyt wiele. 
Volta, ale w tym szaleństwie jest metoda. 
Raz jeszcze o tym, że nie jest to rozdrapywanie ran, a tłumaczenie, z żalem, że nie byłam dziesięć lat temu, czy wcześniej na tyle "czytelna" by być zrozumianą, bez "znamion luksusu", chora...


I pomyśleć, że przed tym ostatnim pobytem w Warszawie, a rok trwającym, to się już dopracowałam jakiegoś znośnego stanu i potem kolejny kryzys. To, że zawsze coś na głowie, bo zimno . Dziś wiem, że to nie tylko smog, bo i woda z wodociągu i toksyny z materiałów blisko ciała. Porażające.  Dziś mam wiedzę zweryfikowaną i myślę, że trzeba będzie jakieś kroki i w tym temacie zrobić. Po kolei. Jeszcze tylko muszę wyjść z tego przyziębienia, czy Delty. Cokolwiek by to nie było to trochę na zwolnionych obrotach, ale dzieje się.

*****
Tak się stało ostatnie, że wcześniejsze projekty, żeby zrobić chociaż dwie makiety wnętrz i je upublicznić na wystawie, życie zweryfikowało, że tak nie będzie . Szkoda i będzie inaczej, bardziej literacko i jakieś szkice. 
Powinnam być już bardzo zmęczona, nie tworzeniem, bo to nie męczyło mnie nigdy, a tu tym bardziej kiedy nie robię aż tak dużo jak kiedyś i nawet nie tym myśleniem, że mogło być tak inaczej. Powinnam być zmęczona tą stałą atmosferą i ja wiem, że nie do końca życzliwą a częściej fałszywą. Powinnam być, a nie jestem, nie mogę i teraz kiedy tu nareszcie w dobrych warunkach odzyskuję siły i zdrowie,.. może jeszcze nie aż tak bardzo, ale było tak, że i takiego postępu nie spodziewałam się, to mimo wszystko, że trwa to tak długo, a bez tej bazowej chociażby formy, więcej nic nie zrobię. 
Już wystarcza, że jako WWO ekstremalnie przeżywam stres, i reakcje wymykają mi się spod kontroli i próby udowadniania, że się nie jest wielbłądem, nieskuteczne.
Reasumując to będzie odpowiedź i tylko siły zbieram. 






 

























438

       Moja mała historia sztuki c.d.

     Jeszcze jedno wielkie nazwisko Jan Berdyszak i na własne oczy trzeba zobaczyć Jego płótna-rzeźby.

Można i tak, Płótno nałożone na konstrukcję z listew, o różnych kształtach. Czasami jest to prosta szczelina i tę łatwiej wykonać, a wykonywał ten Artysta także prace i to sporej wielkości, wycięciami okrągłymi i trzeba chociaż raz samemu płótno na krosno nabijać, żeby wiedzieć jakie to trudne. Zdarzyło mi się przekładać płótno Mistrza z wyśmiglonego krosna na nowe . Było wielkie, tak ok.2m x 1,5m. olejno malowane i szczęśliwie bez wycięć, takie klasyczne, ale emocje były.

Wielki twórca i miałam szczęście widzieć kilka Jego prac na własne oczy.

    Podobnie jak prace Aleksandra Kobzdeja, które nie są, płaskimi obrazami, a przestrzennymi formami z ... Nie miałam okazji tak głęboko wniknąć w materię, z których zrobione i tylko tak jak widziałam mogę opisać. "Szczeliny" to jakby pudła z płyty, czy sklejki( pod farbą nie widać) o wymiarach ok 70x70cm i kilkunastu cm głębokości. 

Dużo się dzieje w tych wąskich wgłębieniach ( szczelinach) i pięknie. Trzeba zobaczyć na własne oczy i można. Dziś zabezpieczone w plexi ( nie zawsze malowane olejno) do obejrzenia w muzeach, aukcjach i jest katalog " Zmagania z materią"  tytuł znamienny i pewno niejeden zada pytanie " Po co tak sobie utrudniać życie?"

Lepić, kleić , w pracowni wszystko uwalane, słoiki, pojemniki z rozmaitościami, a jak czegoś szybko potrzebujesz to i nie znajdziesz, a i pacnie na podłogę, a pełno różnych potrzebnych, a to płyt pilśniowych, kartonów, listewek, rur tekturowych, papierów szarych...i wchodzi ktoś i z obrzydzeniem mówi "śmietnik, jak w śmietniku" .

Profesor Kobzdej nie doświadczał, na pewno, takich komentarzy i żył jako czołowy twórca socrealizmu  całkiem nieźle. I dobrze, zostawił po sobie pracę, które ja bardzo lubię.

Wymyśliłam sobie kiedyś zrobić taką moją małą Świątynię Sztuki z moimi pracami w hołdzie i jedną z prac Kobzdejowi zadedykowanych wykonałam. Ta niestety przepadła, ale mam inne pomysły.