sobota, 2 października 2021

437

 


To jest praca na prezent, więc wielu jej nie zobaczy, a w realu lepsza.

Pochorowałam sobie trochę i nie wykluczam, że to Delta z łagodnym przebiegiem u zaszczepionych. Łagodnym, ale takiego bólu głowy to nie pamiętam żebym miała. Jest lepiej, ale raczej nie wychodzę, żeby nie zarażać. 
Komplet elementów dla tych gobelinów jest i tylko na barwniki miesiąc trzeba poczekać .
Taki karton po owocach trafia mi się rzadko. Dezynfekcję wysokoprocentowym denaturatem i nie ma prawa być żadnych zarazków.
To kontynuacja dla projektu z postu 431. Robi się i jest power pomimo tej niemocy, która każe mi więcej leżeć . W tle, raz jeszcze, audiobook Francisa Clifford a "Odruch litości" czyta Leszek Teleszyński.
Myślę, że w moim przypadku, nie musiało tak być i 
ta idea, żeby tworzyć grupę z potrzebującymi dla rozwiązywania problemów, była zasadna. 
Nauczyć, bez prania mózgu, najpierw prostych, a potem trudniejszych zadań dla realizacji wnętrz. 
Czy byłabym dla nich autorytetem, gdybym nie była tak porażająco chora. Dziś, kiedy tu wracam do zdrowia to z tej perspektywy wydaje mi się to możliwe, a może by tak nie było, bo są przypadki nieuznawania autorytetów i ciekawie było nieraz obserwować jak lepiąc czy klicąc "po swojemu" wpadali w dziki zachwyt. 
Nie chcę do tego wracać, kosztowało mnie zbyt wiele to zaklinanie rzeczywistości w świecie kombinatorów, namawianie do pracy, która jest, według mnie, istotą bytu. Wykonywać coś dobrze, a dobrze to znaczy mieć wiedzę,  mieć z tego satysfakcję i pieniądze to ważne . Jasne, że potrzebny wysiłek i konsekwencja. Ja się przed tym nie uchylam i brałam na siebie chyba zbyt wiele. 
Volta, ale w tym szaleństwie jest metoda. 
Raz jeszcze o tym, że nie jest to rozdrapywanie ran, a tłumaczenie, z żalem, że nie byłam dziesięć lat temu, czy wcześniej na tyle "czytelna" by być zrozumianą, bez "znamion luksusu", chora...


I pomyśleć, że przed tym ostatnim pobytem w Warszawie, a rok trwającym, to się już dopracowałam jakiegoś znośnego stanu i potem kolejny kryzys. To, że zawsze coś na głowie, bo zimno . Dziś wiem, że to nie tylko smog, bo i woda z wodociągu i toksyny z materiałów blisko ciała. Porażające.  Dziś mam wiedzę zweryfikowaną i myślę, że trzeba będzie jakieś kroki i w tym temacie zrobić. Po kolei. Jeszcze tylko muszę wyjść z tego przyziębienia, czy Delty. Cokolwiek by to nie było to trochę na zwolnionych obrotach, ale dzieje się.

*****
Tak się stało ostatnie, że wcześniejsze projekty, żeby zrobić chociaż dwie makiety wnętrz i je upublicznić na wystawie, życie zweryfikowało, że tak nie będzie . Szkoda i będzie inaczej, bardziej literacko i jakieś szkice. 
Powinnam być już bardzo zmęczona, nie tworzeniem, bo to nie męczyło mnie nigdy, a tu tym bardziej kiedy nie robię aż tak dużo jak kiedyś i nawet nie tym myśleniem, że mogło być tak inaczej. Powinnam być zmęczona tą stałą atmosferą i ja wiem, że nie do końca życzliwą a częściej fałszywą. Powinnam być, a nie jestem, nie mogę i teraz kiedy tu nareszcie w dobrych warunkach odzyskuję siły i zdrowie,.. może jeszcze nie aż tak bardzo, ale było tak, że i takiego postępu nie spodziewałam się, to mimo wszystko, że trwa to tak długo, a bez tej bazowej chociażby formy, więcej nic nie zrobię. 
Już wystarcza, że jako WWO ekstremalnie przeżywam stres, i reakcje wymykają mi się spod kontroli i próby udowadniania, że się nie jest wielbłądem, nieskuteczne.
Reasumując to będzie odpowiedź i tylko siły zbieram. 






 

























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz