sobota, 16 października 2021

445


     Jestem zbyt doświadczona, żeby myśleniem magicznym zmienić swoją sytuację. Pozbywając się tych najbardziej porażających skutków alergii i mając świadomość, że to proces w trakcie, i że z racji zaszłości to się tak wszystkiego nie da siłą woli uleczyć, i że zadziała prawo przyciągania tylko dobrej energii. Całe tu swoje bytowanie określa mi tylko to jedno, żeby jeszcze trochę dźwignąć to zdrowie, a jak wspomnę co się działo rok temu, to mam wrażenie, że to nie byłam ja. Teraz proste akcje- umyć się, uprać, zjeść, posprzątać i dać czas czasowi, żeby jeszcze coś poprawił. Do tego praca i tej całkiem dużo zrobionej. Czasem coś zakłuje i to bardzo i potwierdza, że nie może być inaczej i nie ma zrozumienia. To nie zabawa "The Show Must Go On" i chociaż wolałabym podeprzeć się cytatem klasyka, to tym razem przekaz tej rockowej piosenki jak najbardziej adekwatny.



Jeszcze trochę odpocznę oczy i popracuję.
Powyżej przykład, że miały prawo zmęczyć. 



Takie ćwiczenie z 

perfekcji wykonania i jeżeli tę powyżej resztkami koloru skończę, to głównie dlatego, że wyjątkowo mozolna.

"The Show Must Go On"

To pisanie całe jakby w trzeciej osobie, bo w dwóch pierwszych nie dam rady, jeszcze nie teraz.
Działam zadaniowo, punkt po punkcie realizując i to jedyny sposób na ten czas, nawet jeśli imaginuję więcej, jak chociażby ten park rzeźby, czy galerię, co i tworzę w imię tej imaginacji to i owo, jest to dla pokazania procesu przyczynowo-skutkowego i bardziej dla edukacji i uświadamiania. To, że nie przekraczam w imaginacjach granicy zdeterminowane jest stanem prawej stopy i wychodzenie więcej jak krótkie wypady po materiały jest na dziś niemożliwością.
To jedno z tych najważniejszych i najbardziej bolesnych zadań i atmosfera w jakiej się przymierzałam kończyć po latach, szokowa. Pomału zacieram pamięć mojego bólu, bo nie ten mój najważniejszy i pierwsze postępowanie dziś 
poczynione.
Wystarczy już tej plastycznej, mogłoby mnie tak bez reszty wciągnąć, a to teraz nie po drodze.
****



Mimo wszystko, dwie wyprawy do Warszawy w tygodniu, trochę mi organizm demolują i to nie dlatego, że tam taki hałas, którego na zdjęciach nie widać.

Jedna z większych architektoniczno-urbanistycznych porażek. Koszmar .
Muszę trochę ochłonąć, żeby kontynuować .













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz