czwartek, 20 sierpnia 2020

400

"Du holde Kunst" i serce pęka...

        Jeszcze tylko to zdjęcie na pożegnanie i teraz długa cisza.
          Nie było sensu trwać przy tym projekcie poszukiwania przestrzeni, w oddaleniu od Warszawy, dla tworzenia i tylko ten incydent w maju potwierdził, że możnaby tak i bardzo.
         To już historia i jestem w Warszawie, gdzie niestety po miesiącu skutki działania smogu odczuwam, ale co ma być zrobione to i będzie razem z badaniami lekarskimi.
 Plastyczne tworzę w wewnętrznej pracowni.
Odkryłam kolejny archiwalny plik ze
zdjęciami prac i opublikowałam kilka na Instagramie.
Więcej akcji przez Pocztę i tak poleconym do IPN poszło pismo w rękopisie i to z przyczyny urazu ręki niezbyt pięknym charakterem, toteż poniżej
ten przepisany.
 
*****
Zwracam się z wielką prośbą o udostępnienie mi zdjęć (filmów)z wydarzenia 3 mają 1982r w Warszawie przed Katedrą przy ul. Świętojańskiej. Zależy mi na tych, na których widać mnie, wtedy trzydziestoletnią w ciemnoniebieskim przeciwdeszczowym płaszczu. Msza była i dla uczczenia Konstytucji i za Ojczyznę, a ja uczestniczyłam jako członkini "Solidarności walczącej", która to organizacja zaraz po wprowadzeniu stanu wojennego jako podziemna, działać zaczęła.
Wewnątrz Świątyni już był tłum i ja na zewnątrz razem z wieloma innymi. Głośnik nad wejściem pozwalał  uczestniczyć .
Msza odbywała się początkowo w spokoju i kiedy słuchaliśmy w skupieniu kazania, od strony Rynku Starego Miasta i jednocześnie od Placu Zamkowego pojawiły się oddziały ZOMO w przyłbicach z plexi i takich tarczach, z pałami. Od strony Zamkowego armatka wodna silnym strumieniem niebieskiej wody porażała zgromadzonych. Za szpalerem nacierającego,od strony Rynku ZOMO na koniach.
Groźnie to zaczęło wyglądać, a jedynym ratunkiem było schronić się we wnętrzu Katedry . Cały stojący na zewnątrz tłum w panice usiłował wedrzeć się przez niezbyt szerokie drzwi Katedry i ja wciągnięta ludzkim wirem znalazłam się na wysokości odrzwi, a widząc przed sobą przedsionek z kłębiącym się stosem poprzewracanych ludzi, zapadłam się z całej siły, z kręgosłupem ńapiętym jak stal i krzycząc do tych z tyłu żeby tak nie napierali, bo wszyscy się połamiemy, wytrwałam w tej pozycji żywej zapory aż tłum z tyłu odpuścił i prawdopodobnie schronił się do Kościoła Jezuitów, w otwarte właśnie drzwi.
Mocne to było, ale nie pękło mi wtedy nic i z wielkim butem, podniesionym ze stosu, wyszłam do ZOMO oddając się w emocjonalną pyskówkę.
Bardzo proszę o odszukanie tych zdjęć, na których mogę być, bo jakkolwiek kontuzji aż tak wielkiej wtedy nie doznałam, to konsekwencje tragiczne w skutkach trwają do dziś.
Z kamienicy naprzeciwko Katedry robiono zdjęcia i filmowano, tak że jest nadzieja na odnalezienie dokumentacji tamtego spektakularnego pokazu siły w akcji dobrze przygotowanej i całą świadomością skutków przez strony zrealizowanej. Dla mnie było niespodziewane doświadczenie i mieszane uczucia jako refleksja po nim. 

Uzupełniając ten historyczny opis wydarzenia dodam tylko, że wyjście z Katedry odbyło się w spokoju.Trasą wskazaną przez ZOMO zeszliśmy na błonia eskortowani przez zmasowane oddziały .

*****
Publikuję ten tekst , bo może się tak zdarzyć, że wśród kilku czytających znajdzie się ktoś kto takie zdjęcia ma, albo wie kto ma. 
Ważne dla mnie i to bardzo, a późniejsze doświadczenia, tamtemu sprzed wielu laty, nadają innego znaczenia.
        
          
            
           
             
    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz