sobota, 13 lutego 2016

12

Nie potrafię jeszcze zamieszczać zdjęć z telefonu tu na blogu ale wkrótce się douczę i wrzucę to ważne dla tej historii ostatniego mojego incydentu twórczego.
A miało być optymistycznie .
Opiszę to zdarzenie ,które sumą 140 PLN (to do wiadomości US,ale nie tylko) wsparła zleceniodawczyni .A miałam za to zaprojektować wnętrze nowej siedziby pewnej księgarnio-kawiarni.Suma raczej symboliczna ale wyzwanie duże bo przestrzeń trudna,socrealistyczna .Pierwsze co proponuję to pomalowanie ścian na pastelowy róż indyjski,a potem uwzględniając założenia zmienającej się funkcji tej dużej sali,która to raz ma być cała otwarta a innym razem z kameralnymi podziałami,projektuję "ścianki" -ramy drewniane z naciągniętą na nie jutą,do ścian na zawiasach zamontowane .I jeszcze koniecznie trzeba zamalować fragment ściany uprzednio pomalowanej ohydną złotą farbą ,jasno szarą.I doradzam jak bar przerobić i pólki z książkami w witrynach okien i inne pomysły .Dobre pomysły,które to "chore"(szkoda,że nie zrobiłam zdjęć tego stanu dewastacji) wnętrze uczyniłyby naprawdę wnętrzem z klasą,ot taka akcja potrzebna mi jako jeszcze jedna "ilustracja".Byloby pięknie ...Telefon z informacją,że została zakupiona farba i malarba i następnego dnia rano są umówieni malarze.Jest wieczór i jadę zobaczyć te farby.Trzy pięciolitrowe wiaderka a w jednym brudny granatem amarant a w drugim jakby jogurt jagodowy a w trzecim ciemny różowy.Próbki na ścianie wyglądają porażająco.Mówię,że rano trzeba kupić białej i ja zrobię kolor .Biała farba zakupiona i jestem o czternastej robić kolor,Malarze przygotowują ściany ja robię kolor i próbki na ścianie i mam piękny róż indyjski a obok czysty pastelowy i ja zdecydowanie wskazuję na róż indyjski a pani zleceniodawczyni doś kategorycznie na ten czysty róż .Kiedy opuszczam plan jest pomalowany już spory fragment ściany i chociaż to nie jest "ten kolor" to będzie dobrze . Następnego dnia telefonuję zpytaniem Jak wyszło?"i... To ponoć jest kultura i to nie tylko słowa a reakcja mnie powaliła :"Zaufałam pani a jest ohydnie." (mam nadzieję,że ohydnie było przez samo "h" bo ta pani od kultury słowa i nie tylko potrafi inaczej.I jeszcze bardzo nieprzyjemny sms i agresywne zachowanie .No i wróciłam chora nie tylko przemoczona i zziębnięta ale z jakimś półparaliżem i już cztery dni próbuję dojść do siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz