środa, 29 sierpnia 2018

171

Taki krótki powrót do przeszłości nawiązujący do instagramowej zapowiedzi przy poście w którym pokazuję pracę z cyklu " Proste złożone". Zdarzyło się tak, że miałam gotową taką dużą ( 80x 80 cm) i czekałam w mieszkaniu przy Radnej na Panią z charytatywnej fundacji, która z jakiegoś polecenia miała wziąć wybraną moją na aukcję i zwróciła uwagę na tę właśnie. Pani w wieku 50+, co akurat ważne, bo kiedy wyrażnie z uznaniem na pracę spojrzała to jej słowa "Och, mojej mamie to by się podobało." znaczyły. Tak, zdarzało się spotykać ludzi rozumiejących i były to rzadkie chwile, które wynagradzały wysiłek i to wielki. Nikt nie zrozumie jak to jest kiedy z całą odpowiedzialnością trzeba znaleść własny sposób wypowiedzi plastycznej, która by tak wiele założeń spełniła. Bardzo ważne, żeby była odkrywcza. Mam i inne niespełnione z wielu przyczyn, ale karton chyba lubię najbardziej.
                *****

Były kryzysy związane ze stanem mojego zdrowia na tyle niepokojące, że odbierały chęć relacjonowania tych zapaści formy i konsekwencji z nich wynikających opóźnień w działaniach. Ten trzy lata trwający eksperyment, który teraz zaczyna potwierdzać moje domniemania, że to właśnie ta przyczyna a wszystko pozostałe skutkiem. Reasumując:  trzy lata temu, kiedy koniecznie zostać musiałam na " nocną zmianę" dla reanimacji witryny z międzywojnia, którego to mebla,  orzechem pasiakiem fornirowanego z kryształowymi szybami ( bez jednej ryski), piękno niewidzącym pokazać i stało się. To co przez poprzedzające, od 2008 roku, lata z potężnymi tąpnięciami i zupełnie załamującymi efektami specjalnymi, z takim wielkim trudem  w Międzyborowie, zdrowie pomału wracało i tamta noc wystarczyła żeby z całą mocą wróciła totalna dysfunkcja organizmu, to co w 2008r wyniszczyło mój organizm i zniweczyło wszystkie moje działania. Tamta noc naprowadziła mnie na trop, który dziś, po trzech latach dał mi wiedzę zweryfikowaną przez wiele doświadczeń, że to specyficzny smog w tamtym miejscu, które umownie nazywam " strefą" doprowadził moje zdrowie do stanu katastrofy. To nie tylko ten 2008 ale i to co 20 lat wcześniej także.
Po dwóch blisko latach tu na wsi a szczególnie w dniach ostatnich mogę już mówić, że jest rokująco, nawet jeżeli tak normalnie zaczynam oddychać po kilku godzinach tu pobytu. Dziś z tą wiedzą szczegółowy opis przypadłości w załączniku, o wielu już pisałam na logu i instagramie i tak należy tę historię ogarniać z tych trzech przekazów. Nie jest tego dużo bo raptem 170 krótkich na blogu i 1600 ilustracji na instagramie.
"Finisaż" to trzyaktowa, bardzo skondensowana forma.
Jest tak, że wiele spraw zaszło daleko, za daleko. Jeszcze kilkanaście dni temu, kiedy po kilku godzinach pracy ( bez znaczenia czy fizycznie wyczerpującej czy nie) nie mogłam już nawet chodzić i wykluczało jakiekolwiek ruchy, i jest tak, że nie można już dlużej także z powodu nieszczęsnego zimna, które nocą zaczyna być.
Tak więc czuję się znacznie lepiej, wykonałam przez te trzy ostatnie lata ogrom pracy, która powaliłaby i zdrową i młodszą, przeżyłam koszmar z momentami, że trudno będzie dać wiarę, a jednak.
Jak jest "ogólnie" bo takie było pytanie na dziś. Ogólnie psychopaci trzymają się jeszcze, ale idzie nowe i nawet mam jedno zdjęcie tu na wsi zrobione na potwierdzenie.


 Błędy w tekście być mogą, za co przepraszam, bo takimi dużymi literami piszę co daje mi na tym małym ekranie podgląd na pięć słów.
Ale będę pisać tak właśnie jest najbardziej sensownie.
Dalej będzie kontynuacja wstępu do "Finisażu" ze szczególnie znaczącą koniecznością jeszcze jednego śledztwa ważnego bardzo, obroną tych którzy wiedzieli o wydarzeniach w przeszłości .
I chciałabym jeszcze ten sen, który niedawno mi się przyśnił, wielki sen, zapamiętany doskonale, opowiedzieć.
Kiedy zamknę temat "Finisażu"  w znaczeniu upublicznienia tekstu to następna sztuka jest z gatunku social fiction i jest o sposobie na psychopatów totalnym. Jest taki.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz