wtorek, 10 marca 2020

359

Raz jeszcze (z patyczkami montażowymi), bo w przestrzeni w której teraz tylko piszę muszę mieć jakąś plastyczną.
 Jasne, że mam chęć wrócić do projektu sprzed wielu lat, kiedy to popełniłam sporo prac z cytatami czy złotymi myślami inaczej.
 
"Wielki Kalkulator" .

  Dla odczytania znaczenia tej instalacji muszę załączyć streszczenie opowiadania Stanisława Lema ze zbioru "Dzienniki gwiazdowe"
                      *****
 
Ten cytat, który znam na pamięć z oryginalnej wersji "Białej Gwardii" M.Bułhakowa, brzmi trochę inaczej, ale nie umiałam znaleźć klawiatury z cyrylicą i tak tak jest w tłumaczeniu Google. Sens jest oddany, chociaż nie tak pięknie.
*****
Treścią opowiadania jest opis ekspedycji ratunkowej, której podejmuję się Tichy, a celem jest udzielenie pomocy załodze statku kosmicznego "Bożydar" . Statek ten przepadł w przestrzeni w okolicy pewnej planety i jak wiele przed nim bez wieści. 
Wiadomo, że planeta owa jest we władaniu robotów wrogo nastawionych do ludzi i taki kamuflaż czyli przebranie za robota pozwoli Tichemu wykonać zadanie.
Leci więc tam Tichy stosownie w stalowym kostiumie i wylądowawszy w zagajniku rakietę zamaskował i ruszył penetrować planetę. Liczne spotkania tubylcami-robotami potwierdzały wcześniejsze doniesienia,że człowiek tam nie miał szans na przeżycie toteż los wszystkich, którzy tam mogli się znaleźć wydawał się być przesądzony. Pod wieczór bohaterowi oprócz niewesołych myśli zaczął głód doskwierać, a przypomniawszy sobie mnóstwo dojrzałych dzikich jeżyn nieopodal, gdzie rakietę ukrył,  udał się tam i zdjąwszy blaszak z głowy owoce zrywać i pojadać zaczął. Jakież było jego zdziwienie kiedy zauważył podobnego sobie osobnika, który też tak się zachowywał i jeszcze więcej w ciemnościach mlaskania i pobrzękiwania usłyszawszy zrozumiał, że wielu przeszło na stronę wroga.
Przerażony, złapany przez Tichego, osobnik przyznał się do zdrady człowieczeństwa i że  skutkiem terroru Wielkiego Kalkulatora tak on i inni postąpili i zaprowadził Tichego do machiny wielkiej wewnątrz której oprócz robiących wrażenie urządzeń, świateł i dźwięków drzwiczki małe lekko uchylone, a za nimi pokoik niewielki gdzie przy biurku, cienką herbatkę popijając, siedział malutki człowieczek kartoteki jakieś wypełniający.
Przyciśnięty do ściany przez Tichego płaczliwie tłumaczył, że on tylko takie  polecenia wykonuje i bez winy żadnej z jego strony ten terror.
*****
Już o tym kiedyś pisałam, a teraz raz jeszcze odpierając potencjalne zarzuty jakobym nadużyła imienia Wielkiego Pisarza dla prywaty. To dobra moja praca i znaczy więcej, a zupełnie inaczej niż wyjęty z niej sam "Robot Frasobliwy".
Długo w porażającej niesprawności będąc nie miałam szansy skutecznie zabiegać o realizację jakiegokolwiek przedsięwzięcia, chociaż z wielką determinacją starałam się.
Podejmuję jeszcze jedno działanie, chociaż cel jego tak zupełnie inny i to co powyżej to raczej przypisy. 















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz