sobota, 31 sierpnia 2019

268

Kilkaset kilogramów przerzuciłam wczoraj ( i ten upał ekstremalny), ale w bezpieczne miejsce rzeczy dotarły i to jest ważne.
Uszkodziłam się co po takim wysiłku zrozumiałe.
Wybrać jeden kadr w tej niepięknej reszcie i odpocząć tym widokiem.
Nie będę miała żadnych oporów, po tym wszystkim co przeżyłam, żeby nie kategoryzować mojej postawy także opisując te dwa lata na tej pięknej wsi z koszmarem tam spotkanych.
Nie pokazywałam negatywnych emocji w odpowiedzi na agresywne ataki, z tej prostej pewności, że atakujący to przegrani od wczesnego dzieciństwa.
Jeżeli to wszystko opiszę i każdy dzień tam tego pobytu akcentując kwotę 750 PLN miesięcznie, którą opłacałam ten horror, to tylko po to aby dać świadectwo prawdzie.
****
To na pobliskich "gabarytach" gdzie przypadkiem zaszłam wyrzucić papierek po batoniku  i byłoby kilka obiektów dla pracowni otwartej. Mogłam tylko ten piękny wełniany koc uratować.
****
Gdyby nie to, że mam alergię na wełnę i my veganie wełny nie nosimy, to kamizelę z tego koca by uszyła ta pani z Kuligowa co to ma maszynę do wszystkiego. Piękna by była nawet nie dla mnie. Kolejna historia z cyklu aktywizacja zawodowa. Kiedyś trzeba było przestać o tym myśleć, chociaż jeszcze nie przestaję o tym pisać. 
*****


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz