sobota, 9 listopada 2019

305

      Dla wykonania tego tu zadania, czyli dopracowania obiektów na wystawę, kolejne akcje organizacyjne i praca z dziś już wszystkimi materiałami. Ciekawostka taka, że oto po raz pierwszy od wielu lat pozyskałam chiński karton...
    Nie sądzę, że po wielu próbach i oświadczeniach zostało zrozumiane to co jest podstawową sprawą, a mianowicie to że nie da się wykonywać tych prac, które robię bez chociażby namiastki pracowni.
     Teraz, kiedy wiem, że nie może być takiej w Warszawie, to wielkim wysiłkiem usiłuję taką przestrzeń pozyskać na czas jakiś w tej okolicy gdzie teraz jestem. To priorytet absolutny, założywszy nawet, że jest to pisanie jakiejś surrealistycznej przypowieści.
       Jest pewnym także to, że nie dotrze do wielu tłumaczenie na blogu, bo nie czytane nie dotrze co nie znaczy, że nie opiszę wszystkiego.
               
     
                 
                    Gdyby nie incydent, który mnie osłabił i wczoraj pomimo już dobrego treningu w opanowywania emocji, to praca ta powyżej ( jeszcze nieskończona i będzie jeszcze piękniejsza), miałaby też i tytuł piękny.
Niepotrzebne to było kolejne i nieludzkie, ale już lat wiele przeżywane takie zmagania emocjonalne.

Ochłodziło się i chociaż słońce zza chmur tylko chwilami i deszcz ma padać, to jest pięknie. Tak to prawda, że Mazowsze dla mnie najpiękniejsze.
Ten lakoniczny opis przyrody to z wdzięvzności, że oto tu, na wsi, będąc i po kilkunastu godzinach, po wczorajszym wściekły ataku alergii, który w Warszawie wczoraj poraził, ożywam.
To już nie tak mi się robi i to nie tylko dlatego, że te zmiany miejsca i takie z tym iż związane perturbacje, ale działam dla wykonania tego co koniecznie trzeba. 
Ograniczam się tylko do tych kilku i stopuję, z bólem, te inne projekty. 









       
     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz