wtorek, 14 stycznia 2020

335

           

  
Ta szafeczka do innego wnętrza, jako dodatek do makiety, w której się będzie działo. Nie widzę możliwości wystawienia tejże bo trzeba aby przestrzeń poza Warszawą i takiej poszukuję.
Tymczasem dopracowując się kondycji koniecznej dla podejmowania dalszych działań skończyłam pisać pismo do Urzędu w sprawie mieszkania.
Od dnia 4.12. 2007r do dziś opis i raczej lakoniczny bo taki być musi.
Susan Sontag napisała książkę pt. "Choroba jako metafora", w której jest o gruźlicy i raku. 
Nie miałam takich ambicji, aby powtarzać za Wielką Susan Sontag, ale samo wyszło " Choroba jako metafora-alergia" 
Z miejsca, w którym jestem dziś o wiele wyraźniej widać tamte sprzed lat. Z miejsca na wsi i z tego tu na Powiślu nieopodal kamienicy, w której 43 lata mieszkałam.
Widać wyraźnie i dopełnia obraz pamięć wszystkich incydentów, a szczególnie roku tamtego 2008.
Jeszcze raz i z mocą podkreślam główne założenie mojej pracy przez lata, że była dla tych, którzy dla mnie najbliżsi i nie kalkulowałam wysiłku wkładanego w działanie.
Do tamtego dnia 4.12.2007 przeszłość nie jest przedmiotem pisma, chociaż przyczyniła się i zaważyła. Nie miejsce tu na głębokie społeczne analizy i się będę streszczać, pomimo że ten, zadany mi przez Urząd opis wydarzeń,  przekracza ramy ustalone.

Dziś jest bardzo ciepło, ale ja już tak dopracowana przez smog, ewakuuję się z Warszawy.
Jutro będzie jeszcze cieplej i wrócę kontynuować.

         Po powrocie na wieś spłukałam z siebie żrący pył miasta i teraz mogę kontynuować.
Bo coś z tym trzeba zrobić i nie wystarczy, kiedy już się wszystko przewali i nawet do najbardziej tępych psychopatów dotrze kim byli żyjący tym substytutem porażającym i nie z mojej winy takim, i co zrobili licząc na bezkarność. 














Brak komentarzy:

Prześlij komentarz