czwartek, 10 października 2019

289

Prawdą jest to, że teraz to poraża mnie tylko ta alergia na smog i tak jest wystarczająco trudno. Dawniej nie rozpoznane inne dopracowywały przypadłości. Jedną z prawd i to z tych większych jest ta, że doskonale sobie zdawałam sprawę z zabawy jaką miało wielu kupując moje prace poniżej kosztów ich wykonania. Nie zawieszałam się nigdy na obietnicach jakichś za to kontaktów i płacących tak by z tej naprawdę trudnej roboty mieć zysk, który dla dalszej pracy ważny.
Miałam moc sił dla tworzenia i często jedyny z tego zysk to satysfakcję z racji, że praca trafiała w dobre ręce.
Dziś słyszę, że mogę emigrować i że wolna droga. Nieźle i to nie są wszystkie scenki, które moim udziałem. Przegięcie i to wielokrotne i już powtarzać mi się nie chce, że tak rozliczanie tych rachunków nie powinno się zakończyć.
Taki emocjonalny dopisek, bo oto na wsi gdzie wynajmowałam pomieszczenie, to największe chore emocje budziły kartoniki z elementami, to tu wyjaśniam, że ja tak właśnie mieszkam i niech nikt nie zmusza mnie do opowiadania jak mieszkają inni.
Tamte pojemniki były potraktowane politurą, te jeszcze nie są.
A obok stoi krzesło Aga z tapicerką czarną pikowaną i takich mam tu trzy sztuki do zrobienia. Te i inne obiekty do wykonania, ale nie w Warszawie. Dlatego moje starania od lat, aby to się udało realizować na jakiejś wsi.
Z takich historycznych refleksji to był to mój pomysł, aby w czasie w roku 2008 na Białołęce ( gdzie projektowałam i uczestniczyłam przy realizacji wnętrz w pewnym domu ) tam co jakiś czas pracownię z meblami samochodową .
Mój też był pomysł, aby wtedy moje prace ( powiedzmy raz w miesiącu) na początek do Berlina, a potem gdzieś dalej . Taka objazdowa galeria sztuki, która dla wielu, i to niekoniecznie jest słuszna postawa, jest tylko sposobem na życie twórcy. Wolna droga.
                                 *****
Tak więc mam tę pracownię i doświadczam po raz pierwszy, żyjąc w Warszawie wiele lat, mieszkania w ludzkich warunkach czyli takiego co dla wielu normalnością zwłaszcza w XXlw. Już wielokrotnie słyszałam to, z przekąsem wypowiadane, " komunalne" co trzeba przypomnieć jednym a innych uświadomić, że to mieszkania pierwszych po wojnie mieszkańców, którzy to miasto odbudowywali i ich dzieci- rodowitych warszawiaków i nie ma się czego wstydzić.
Doświadczam zatem życia ( pomijając aspekt smogu) w ciepłe działającego centralnego ogrzewania, z łazienką i zawsze ciepłą wodą i ( pomimo, że to suterena) to bardzo słoneczna i jest cicho.
Mieszkanie przy Radnej, wyjątkowo "upośledzone" tak, że kiedy przejął właściciel kamienicę to nawet ciepłej wody nie było, wyrywało mi pieniądze na elektryczność, bo to i światło cały czas i ogrzewanie kosztowne choć symboliczne w skutkach.
Doświadczam tego mieszkania i wspominam tamten wielki wysiłek, aby sprostać wyzwaniom, spotęgowany tamtymi utrudnieniami.
A wyzwania były i to wielkie. Studia i wiedza o sprawach społecznych umożliwiły mi zrozumienie  wydarzeń i zmodyfikowały strategię. Jazda na diabelskim młynie nigdy mnie nie kusiła i jak najdalej mi takie emocje. A zaliczałam je tylko skutkiem, i to dziś wiem że 100%pewnością, z racji tej nieszczęsnej i nieuświadomionej alergii. Stan dobrze funkcjonującego organizmu, w jakim na wsi bywałam, to było to czego w tym działaniu mi zabrakło, a co tak ważnym było.
Kontestatorka, rewolucjonistka to cechy charakteru ( a takie wyszły mi w teście) to nie te, do których "pasuje" alergia.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz