Mieszkanie przy Dobrej.
Trzeba było naprawdę nie mieć mózgu, jak właścicielka tego pięknego art- deco lokalu, Pani Monika W. podobno architekt, która sporym kosztem zniszczyła je totalnie. Jakieś belki nie w pięć ni w dziewięć, drzwi powymieniała na jakieś pseudo- dworkowe. Fragmenty ścian z odkrytą cegłą, No i ten upiorny sufit z halogenami.
A ile zadęcia w tym bezmózgi było, jaka zadowolona z dzieła ...
Ten " wystrój" musiał nieźle kosztować. Na pierwszym piętrze , gdzie na dole autobusowy przystanek i permanentny łomot nie do wytrzymania..
Że jedynym sposobem na to, aby się tam dało mieszkać byłyby okna trzyszybowe, zamknięcie ich na głucho ,zrobienie klimatyzacji.
Może jeszcze jakieś inne , o czym ta Pani Architekt powinna się dowiedzieć. No, ale to trzeba było mieć mózgu, a nie tylko wielką potrzebę zarobienia pieniędzy.
Cyrk z rzekomym chętnym na wynajem i ja stamtąd w kilku godzin mam się wynieść, na bruk i dwudziestoparo stopniowy mróz.
Że się już wtedy czułam makabrycznie żle, że praktycznie bez snu prze półtora roku, że jakiś ogrom pracy bo trzeba było zrobić dużo nowych ( bandziot- psychol tych, które zajebał, oddać nie chciał)
Wynoszę się następnego dnia po tym jak w Domotece zaczęła się dziać moja wystawa " Arka Nowego" Przegięła, głupia ździra bez mózgu.
Można było znaleźć jakieś lepsze wyjście, a tak to ja w jeszcze gorszą chorobę.
Mieszkanie niewynajmowalne i niesprzedawalne , Nieżle mnie kosztowało , ale był jakiś cień szansy rozwiązania i gdyby nie tylko ta ekstremalna bezmyślność głodem napędzana...
Ja tu dziś w Grodzisku, ogarnęłam się z organizmem i nawet te kilka miesięcy z zimnem w odwłok i teraz ten koc elektryczny pomógł bardzo, i wyłażę z tego przeziębienia, a już traciłam nadzieję.
Tak, tu byłoby miejce idealne, tylko trzebaby je dopracować, czego się nie da zrobić nie wychodząc na tzw. Świat.
Reasumując to lata niezłej "zabawy" mieliście, a zaczęło się, że ktoś jeden, czy drugi dostał ode mnie całkiem sporo i nie przeszkadzało mu to żeby oskarżyć mnie , że mu coś ukradłam, a co ciekawe to i znajdowali się tacy co też tak to widzieli.
Atopia, ani tak rzadka, ani niezwykła. Choroba, która. bez wiedzy, a do tej dochodziłam latami, wyniszczyła mi organizm i stałam się łatwą ofiarą dla patologii.
Wielu spraw i tych najbardziej tragicznych, nie da się przekreślić i jakby nigdy nic kontynuować coś w amoku jakby miały jakiś sens.
Są jeszcze inne i te trzeba uporządkować.
Wrzucam takie szkice, bez dbałości o styl, ale jest tego dużo i tak się czuję jakby się dławiąc , a i prac do skończenia, więc i dziwić się nie trzeba.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz