poniedziałek, 14 lutego 2022

510

 Na marginesie.

Uznając, że będzie mi trudno tej nocy nie zamarznąć, to postanowiłam przesiedzieć ją w płaszczu. Jest jakaś idea takiej "zabawy" w cieplo-zimno i nie jest to po to żeby mi było lepiej żyć i pracować. 

Przeszło dwadzieścia pięć lat temu zamiast nienajgorzej wyglądającej czterdziesto-paro latki,która założyła sobie, że będzie tak pracować, by pomóc najbliższym, zaczęłam zamieniać się w totalnego destrukta.

Straciłam wygląd, sylwetkę, totalnie siadł mi układ hormonalny ze wszystkimi efektami specjalnymi.

Jednym słowem chodząca potworność, która pracowała jak szalona, ale pomału oddalała od bliskich i znajomych, widząc jaką zaczyna budzić odrazę. Próbowałam zrozumieć ten swój stan, ale nie umiałam. To ćwierćwiecze moich zmagań teraz tu wyprowadzam organizm na "prostą". 

To historia roku ostatniego, który wcale niełatwy dla mnie, ale impulsem dał wiedzę o tym co ważne. Powtarzam, nikt mi nie podpowiedział o tej wodzie, To był impuls, więc nie ma co traktować tego jako jeszcze jednego dobrodziejstwa ze strony.

Jest mi trudno i z tym się pogodzić .

" O co ty jeszcze walczysz ?" tak mnie kilka lat temu zapytała jedna z koleżanek.

Nie, nie po to, by błyszczeć na salonach prezentując swoją sztukę. 

Są rzeczy od niej ważniejsze. i jakoś z tym sobie muszę poradzić, chociaż to niełatwe.

Lepię tę pracownię, bo jeszcze coś chcę tu zrobić. Wyrzucam sobie, że to legowisko jakoś mi się wymknęło spod kontroli i "zabawa" w ciepło- zimno zrobiła się groźna. Żeby iść i kupić kawałek imbiru i leczyć te nerki, które przestały pracować , to muszę założyć jakieś buty, co dziś mi się nie udało na zbyt opuchnięte stopy. Będę próbować jutro....

A myślę,że są miejsca i głosy: "futony, śmutoy  ,czego to się dziadom zachciewa?, a niech łazi po śmietnikach i szmat sobie nazbiera... Tu mi się przypomniało ten koc oranżowy czyściutki, uprany, tego tego  co go znalazłam nieopodal tego schroniska na Szwedzkiej...A jaka to była wełna...Nie miałam żadnego schowka, ale jakbym wsiadła na rower i zawiozła na dworzec i tam do schowka, to może potem znalazła bym lepsze ręce niż ten dziadowski skład w schronisku.

I tak " dopisałam" się do 3 nad ranem. Zatem za 8 godzin otworzą sklep, a do tej pory kolejny kubek z ciepłą wodą coby zmusić nerki by podjęły pracę.Kaszel to ja mam nie covidowy, tylko to jest odnerkowy obrzęk płuc 

Zbyt wiele było tych incydentów z ekstremalnym zimnem i jakoś się ratowałam z różnych stanów zapalnych. Dziś jest groźnie, ale "Dum spiro spero"


P.S.

Ten film, o którym mówiłam to" DORFMAN".



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz