poniedziałek, 3 czerwca 2019

235

Trochę historii równie mrocznej co dzisiejsze pisanie, ale porządkując archiwum odnajduję zdjęcia (nieliczne się zachowały) dawnych moich dokonań .
Schody, zaprojektowane przeze mnie, aby w piwnicy zrobić stoisko z odzieżą w sklepie jednego z pierwszych klientów.
Znajomy konstruktor wykonał projekt, wylane betonowe wykończone marmurem.
Jako, że nie za duże pieniądze na tę realizację klient przeznacył to po marmur, rozklekotaną ciężarówką, w kieleckie pojechaliśmy i chociaż to już ćwierć wieku temu to te dziesięć godzin jazdy pamiętam.
Balustrada to już całkiem zastępcza i te obciachowe rurki z systemu regałów sklepowych i pleksi.
Byłam przez cały czas, kiedy znajomy ślusarz modelował na giętarce poręcz ze stalowej rury, a potem sprawnie inna znajoma obszyła  tę poręcz skórą. Między potrzebą zrobienia dobrego wnętrza, zarobienia chociażby niewielkich pieniędzy i aby inni mogli zarobić, a tym co chce osiągnąć druga strona, czyli klient jest taka przestrzeń, w której szczęście i dobre kontakty i tej właśnie nie było.
Długo niepoddawałam się zwątpieni i nie przyjmowałam do wiadomości tej prawdy oczywistej.
Utrzymywałam przy życiu marzenie wielkim wysiłkiem pracy w permanencji przez lata. To były groszowe dochody z tych wycinanych ręcznie z folii samoprzylepnej i potem nakładanych przeze mnie i z tego szycia i z tego malowania mebli " na myszowato". Czasami zdażało się sprzedać obraz i cóż z tego, kiedy potem traciłam ich kilka.



I tak przez kilkanaście lat ten sam schemat .
*****
Tak z koniecznymi technicznymi przerwami się dzieje.
A wracając do tematu rozliczania się, to dziś więcej jeszcze miałabym i nawet lepiej niż onegdaj się czuję ale wydarzenia zniknęły te zamysły. Taka prawda na dzień dzisiejszy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz