czwartek, 13 lipca 2017

NOCE ILUZJANY 92

Po dwóch dobach w Warszawie jest mi już trudno oddychać i jadę na wieś.6 km na piechotę z krótką chwilą pod przydrożnym dębem i docieram na miejsce.

Zmęczona, co zrozumiałe bo i gorąco i kawałek drogi przeszłam, docieram na miejsce.
Pomału organizm pozbywa się skutków ubiegłorocznej masakracji z widocznymi efektami, chociaż trzeba jeszcze czasu .
A kiedy już będę w takiej formie, jak chociażby po roku pobytu w Międzyborowie, to będę gotowa przeżyć ponownie taki rok horroru z badaniami regularnymi przez odpowiednich lekarzy przy współudziale chemików badających stan powietrza,.Tak to się powinno odbyć aby pokazać przyczynę tego stanu mojego zdrowia z ubiegłego roku i tego sprzed ośmiu laty.
Ja to wiem, ale dla sprawy potrzeba dowodów i to byłby dowód.
***
To było wczoraj.Dziś w kostiumie w stylu tym co zwykle, na zdjęciu po 6 km na rowerze, jadę do Warszawy.
Przeglądając po drodze fb, natrafiam na post z takim zdjęciem:
Ja, na fb, mam większość znajomych vegan z całego świata i kilkoro ludzi sztuki.Na zdjęciu powyżej jest makieta pomnika autorstwa Miro,a zamieścił je wyjątkowo piękny człowiek z Ghany.
To wstęp do mojej kolejnej opowieści o rzeżbie dla Warszawy.
Kiedy osiem lat temu przymierzałam się do wykonania.jednej z figur z "Alei nigdy nierozpuszczających się bałwanów" już jako dużej formy, tak min.3m wysokiej,  to pierwszy miał być "Tańczący z gwiazdami"

A przez rok ostatni pracowałam nad realizacją innego i chociaż wszystkie warto zrealizować w przestrzeni publicznej, to ten na zdjęciu poniżej, jako pierwszy ."Król życia", są powody dlaczego ten a nie inny.
To wkrótce w opisie, a póki co dalszy ciąg prac nad realizacją.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz